Reklama

Europejski wymiar planu Morawieckiego

Napięcia na linii Unia–Polska odwracają uwagę od spraw, o których obie strony mówią jednym głosem – pisze ekspert.

Publikacja: 21.03.2017 19:17

Jedną z kwestii, w których Warszawa i Bruksela się zgadzają, jest nacisk na przestawienie polskiej i europejskiej gospodarki na bardziej innowacyjne tory. Warszawa ma to osiągnąć dzięki realizacji planu Morawieckiego. Bruksela planuje gospodarczą ucieczkę do przodu w oparciu o wspólny rynek cyfrowy UE. Obie wizje mają wiele punktów stycznych, np. wspieranie cyfryzacji przemysłu i rozwoju e-administracji. Powinniśmy jednak dążyć do silniejszej synergii między nimi, by wpisać polskie priorytety do agendy unijnej. Jak to osiągnąć?

Gospodarka unijna w kontekście Brexitu

Polska musi zacząć aktywnie włączać się w dyskusję o nowym modelu gospodarczym w UE. Z uczestnika powinniśmy stać się jej moderatorem. Proces tworzenia prawa unijnego zawsze poprzedza bowiem „wojna idei" w brukselskich centrach konferencyjnych, którą toczą ze sobą przedstawiciele państw członkowskich, instytucji unijnych, think tanków oraz innych interesariuszy. Następnie Bruksela testuje ich nastroje poprzez dokumenty programowe (np. komunikaty), które nie mają mocy prawnej, ale wytyczają ramy przyszłych regulacji. Aby kształtować unijną agendę, musimy nauczyć się wywierać „miękki" nacisk na Europę.

Po kilkunastu latach naszej obecności w Unii Polska nadal nie przykłada należytej wagi do tego typu aktywności. Jak ważną rolę w unijnym procesie decyzyjnym odgrywa soft power danego kraju, widać na przykładzie komunikatu UE z czerwca 2016 r. na temat tzw. gospodarki współdzielenia. W dokumencie tym Komisja Europejska obiecuje firmom takim jak Amazon czy bliższemu Polakom Allegro „lekkie" podejście regulacyjne. Za takim rozwiązaniem najsilniej lobbowali Brytyjczycy, którzy obawiali się, że kompleksowe unijne regulacje zduszą w zarodku sektor gospodarki, którego przychody w 2025 r. w UE według firmy konsultingowej PricewoterhouseCoopers mają wynieść 335 mld euro (wzrost z 15 mld euro w 2013 r.). Brexit wymusza jednak przekierowanie uwagi brytyjskiej administracji z dyskusji wewnątrzunijnych na wyjście Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty. Gra idzie więc o to, kto wypełni lukę po Brytyjczykach.

Naszym atutem jest dobrze zarysowana strategia, która wpisuje się w aktualne trendy rozwojowe Europy. Jesteśmy też aktywni na najwyższym stopniu dyplomatycznym, co pokazuje zorganizowana przez wicepremiera Morawieckiego w kwietniu 2016 r. konferencja krajów UE wspierających reindustrializację z udziałem m.in. Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Działania tego rodzaju należy przenieść z poziomu rządowego na urzędniczy. Oprócz miękkiego nacisku konieczne jest także silniejsze powiązanie strategii Morawieckiego z polityką gospodarczą Unii. W tym celu nasza administracja będzie musiała podjąć bardziej konkretne wysiłki.

Finansowanie polskiej strategii

Najpoważniejszym wyzwaniem dla planu Morawieckiego jest zapewnienie funduszy na jego realizację. Premier Morawiecki ma rację, kiedy mówi, że długoterminowa wizja rozwoju polskiej gospodarki musi opierać się na rodzimym kapitale. Jego akumulacja będzie jednak procesem długotrwałym, dlatego trzeba założyć, że po 2020 r. fundusze unijne nadal będą odgrywać poważną rolę w rodzimym rozwoju gospodarczym.

Reklama
Reklama

W tym kontekście Polskę czekają dwa poważne wyzwania: nieporównywalnie mniejsza skala wsparcia ze strony UE oraz konieczność rywalizacji o pieniądze z innymi krajami. Obecna perspektywa budżetowa jest ostatnią, w której dostajemy tak ogromne pieniądze (blisko 106 mld euro) „do ręki". Po 2020 r. sytuacja zmieni się diametralnie: głównym źródłem finansowania będą fundusze zarządzane centralnie przez Brukselę. Komisja w nieporównywalnie większym stopniu będzie decydować o kształcie realizowanych u nas inwestycji. Kończy się więc okres „łatwych" do przeprowadzenia projektów infrastrukturalnych, które były naszą specjalnością.

Rywalizacja o środki unijne z innymi krajami oznacza z kolei konieczność adaptacji krajowej administracji do zupełnie nowych wyzwań. Nasze dotychczasowe doświadczenia z funduszami zarządzanymi centralnie przez Brukselę są bowiem fatalne. Spójrzmy na największy program wspierający innowacje w UE – Horyzont 2020, którego budżet do 2020 r. to 80 mld euro. Do teraz Polsce udało się pozyskać z niego blisko 153 mln euro, podczas gdy Brytyjczykom 2,6 mld euro. Jedna tylko organizacja, lider w pozyskiwaniu funduszy z Horyzontu w Wielkiej Brytanii, przyciągnęła prawie tyle samo pieniędzy, ile wszystkie polskie podmioty razem wzięte.

Tymczasem coraz więcej funduszy UE jest zarządzanych centralnie, wliczając w to wart 315 mld euro tzw. plan Junckera, który ma rozruszać europejską gospodarkę. Zanosi się na to, że po 2020 r. tak właśnie będą skonstruowane środki na modernizację naszej energetyki. Sukces polskich innowacji w perspektywie długoterminowej jest więc uzależniony od zmiany podejścia, jak i na co wydawać unijne pieniądze.

Konieczne jest także dużo lepsze niż dotychczas „mapowanie" inicjatyw UE celem kształtowania ich pod kątem naszych potrzeb.

Przykładowo, pod koniec ubiegłego roku Bruksela ogłosiła projekt unijnego prawa regulującego przepływ danych komputerowych w UE. Jest to warunek niezbędny dla rozwoju cyfrowych elementów planu Morawieckiego, jak np. internet rzeczy. Bruksela szacuje, że w 2020 r. wartość tego segmentu rynku wyniesie ok. 1 bln euro, a do internetu podłączonych będzie 6 mld urządzeń. Możliwość nieskrępowanego przetwarzania generowanych przez nie danych jest warunkiem koniecznym dla zwiększania konkurencyjności polskiej gospodarki cyfrowej.

W niedalekiej przyszłości inteligentne lodówki poinformują nas przez internet, że kończy się nasz ulubiony deser. Czy wygenerowane w ten sposób informacje będą traktowane jako dane prywatne użytkownika i w związku z tym podlegać rygorystycznemu unijnemu prawodawstwu (model C2B), czy też biznesowe, które producent maszyny będzie mógł odsprzedać (np. sklepom spożywczym) bez pytania nas o zgodę (model B2B)? Odpowiedź na to pytanie zdeterminuje kierunki rozwoju rodzimych firm z sektorów AGD i IT. Potrzeba więc wypracowania polskiego stanowiska w kwestiach, które ze względu na swoją wielowarstwowość są regulacyjnym wyzwaniem.

Reklama
Reklama

Skończyć z Polską resortową

Wróćmy do przykładu inteligentnej lodówki. Kto powinien decydować o polskim stanowisku w tej sprawie: Ministerstwo Rozwoju, któremu na sercu leży dobro polskiego przemysłu, czy Ministerstwo Sprawiedliwości, które odpowiada za ochronę naszych danych osobowych? Czyj interes powinien tutaj przeważyć: przedsiębiorców czy nas, klientów? Ze względu na legendarną już u nas „resortowość" wypracowanie modelu współpracy w kwestiach horyzontalnych będzie nie lada wyzwaniem, ale też koniecznością, jeśli chcemy na poważnie dyskutować o przyszłym modelu rozwojowym Unii.

Naturalnym wyjściem z tej sytuacji byłaby „eksternalizacja" kompetencji powołanego niedawno Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów (KERM), aby obejmowały one również kwestie związane z szeroko rozumianą unijną polityką gospodarczą. Odpowiedzialnym za ten obszar działalności mógłby zostać minister ds. UE Konrad Szymański, który wchodzi w skład KERM, co pokazuje, że wpływ Unii na polską gospodarkę jest w Warszawie dostrzegany.

Ze względu na ogrom unijnych regulacji należałoby także stworzyć urzędniczy odpowiednik KERM (dyrektorzy departamentów ds. UE poszczególnych ministerstw?), który zajmowałby się kwestiami technicznymi, pozwalając tym samym politykom skupić się na sprawach najbardziej istotnych.

Dopełnieniem działań w kraju powinna być reorganizacja polskiej „ambasady" przy UE. Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE nie odgrywa tradycyjnej roli wspierania polskich przedsiębiorców za granicą (np. pomoc w rozeznaniu rynku). Przez swoją aktywność uczestniczy natomiast w kształtowaniu zasad funkcjonowania największego na świecie wspólnego rynku, który obejmuje blisko 500 mln konsumentów i w 2015 r. pochłonął blisko 80 proc. polskiego eksportu. W związku z tym konieczna jest lepsza koordynacja oraz wzmocnienie wydziałów gospodarczych placówki.

Obecnie poszczególne ministerstwa mają w tej dziedzinie wolną rękę, co skutkuje przeniesieniem „resortowości" z Warszawy wprost do Brukseli. W rezultacie dochodzi do tego, że w placówce za kwestie środowiskowe (m.in. kluczowe z punktu widzenia polskiego przemysłu dyrektywa o handlu emisjami czy prawodawstwo regulujące normy jakościowe powietrza) odpowiada jedna osoba. Tylko jeden urzędnik odpowiedzialny jest także za kwestie praw człowieka i demokracji w polityce zagranicznej UE...

Wyjściem z tej sytuacji mogłoby być nadanie ambasadzie specjalnego statusu, aby podlegała bezpośrednio ministrowi ds. europejskich. Zachodzi także potrzeba wydzielenia scentralizowanego budżetu na potrzeby SP, którym w imieniu KPRM mógłby zarządzać minister Szymański. Nominacje do pionów gospodarczych placówki mogłyby natomiast być zatwierdzane na posiedzeniach KERM.

Reklama
Reklama

Morawiecki w głównym nurcie?

Plan rozbudzenia polskiej innowacyjności wywołuje w naszym kraju żywe emocje. Celem Polski powinno być przeniesienie dyskusji nad modelem naszego rozwoju na płaszczyznę unijną oraz wplecenie głównych wątków strategii Morawieckiego do unijnej polityki gospodarczej.

Z planem Morawieckiego można się zgadzać lub nie, ale jest to pierwsza od lat kompleksowa wizja rozwoju gospodarczego, która ma szansę doczekać się realizacji. W tym kontekście UE może się okazać przydatnym narzędziem pod warunkiem, że dołączymy z czasem do unijnego mainstreamu.

Bycie częścią mainstreamu nie jest bowiem niczym złym, pod warunkiem że potrafi się go umiejętnie kształtować.

Autor jest doradcą ds. gospodarczych w Parlamencie Europejskim. Pracuje dla grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), w skład której wchodzi m.in. PiS. Specjalizuje się w głównych politykach sektorowych UE (energetyka, handel oraz cyfryzacja). Opinie wyrażone w tekście są prywatnymi poglądami autora.

Opinie Ekonomiczne
Prof. Agnieszka Słomka-Gołębiowska: Wykorzystajmy mądrze szansę dziejową i wypracowany potencjał
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Drony i dramatycznie trudny wybór
Opinie Ekonomiczne
Czy czterodniowy tydzień pracy jest dla nas dobry?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Prawdziwi politycy, czyli jak się dorasta w MON
Opinie Ekonomiczne
Eksperci FOR: Orbanizacja gospodarki odpadami w Polsce
Reklama
Reklama