Niektórzy lekarze zaczynają mówić o możliwej kolejnej fali pozwów przeciwko szpitalom.
Problem wziął się stąd, że wynagrodzenia rezydentów wzrosną w tym roku do 3,2 tys. – 3,8 tys. zł. Zostały one ustalone przez Ministerstwo Zdrowia i zostaną sfinansowane z budżetu państwa (tegoroczne podwyżki zostaną opłacone także z pieniędzy Funduszu Pracy – przeznaczono na ten cel ok. 400 mln zł).
Wynagrodzenia lekarzy specjalistów pozostaną jednak bez zmian. Są one przez nich ustalane indywidualnie z dyrekcją szpitala w umowach o pracę. Pomimo strajków czy akcji „nokaut przez opt-out”, czyli uzależniania zgody lekarzy na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo od znacznej podwyżki wynagrodzeń, ciągle w wielu szpitalach zarabiają oni około 3 – 3,5 tys. zł brutto. Czyli mniej od rezydentów.
– To dość dziwaczna sytuacja, gdy osoba, która jest dopiero po studiach medycznych i którą uczę tego zawodu podczas rezydentury, będzie teraz miała wyższe od mojego wynagrodzenie zasadnicze – mówi nam lekarz z wieloletnim stażem, zatrudniony w jednym z krakowskich szpitali.
Trzeba pamiętać, że od wysokości takiej pensji liczy się także dodatki za pracę na dyżurach. Będą więc zarabiali więcej także za tę dodatkową pracę.