Lekarze protestują od 192 godzin. - To krzyk i wołanie o poprawę polskiej służby zdrowia - mówił wiceszef Porozumienia Rezydentów OZZL Jarosław Biliński. Dodał, że jest to ostatni etap protestu, który nie godzi bezpośrednio w dobro pacjentów.
Lekarze rezydenci zapowiedzieli, że kończą formułę strajku polegająca na rozmowach z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem, które nie przynoszą żadnych efektów. - W rozmowach, które prowadzone były w warszawskim Uniwersytecie Medycznym nie było drugiej strony. trudno rozmawiać z kimś, kto twierdzi, że nie ma prerogatyw do podejmowania decyzji - mówił Biliński.
Protestujący apelują do premier Szydło, żeby to ona przejęła rozmowy i zagwarantowała wzrost nakładów na służbę zdrowia. - Jesteśmy gotowi na dalsze rozmowy, bo tylko w ten sposób możemy problem rozwiązać. Jednak to, w jaki sposób podczas wczorajszego posiedzenia komisji zdrowia minister Radziwiłł mówił, jakie ma plany w stosunku do zakończenia tego protestu i poprawy warunków ochrony zdrowia wzbudził jeszcze większą złość w pracownikach ochrony zdrowia. mamy dziesiątki zgłoszeń lekarz z całej Polski, którzy planują przyłączyć się do głodówki. W wielu miastach rozpoczną się pikiety i manifestacje wspierające nas, wspierają nas też pacjenci - mówił Jarosław Biliński.
- Mediacje w formule minister zdrowia-protestujący lekarze uznajemy za zakończone. Czekamy na zaproszenie szanownej pani premier Beaty Szydło. Ufamy, że tylko ona może rozwiązać ten problem - mówił wiceszef Porozumienia Rezydentów OZZL, powtarzając główny postulat protestujących: zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB. Przywołał opinie ekspertów zajmujących się ekonomiką zdrowia, że jest to postulat nie tylko słuszny, ale wręcz niezbędny.
- Plan premiera Morawieckiego nie uda się bez kapitału społecznego, którym są ludzie. To my pracujemy na polski produkt krajowy brutto i to w nas trzeba inwestować argumentują protestujący.