Mimo że deweloperzy budują i sprzedają coraz więcej mieszkań, patrzą w przyszłość pełni obaw. Powód? Między innymi legislacja. Obowiązująca od ponad roku ustawa o obrocie ziemią rolną istotnie ograniczyła możliwość nabywania gruntów zarówno prywatnych, jak i państwowych. Tych w miastach, jak i na wsiach. Deweloperom wkrótce zaczną się zatem kurczyć banki ziemi. Do tego dochodzi przygotowana przez resort infrastruktury tzw. ustawa inwestycyjna (o uproszczeniu procesu inwestycyjno-budowlanego), która m.in. istotnie ograniczy możliwość wydawania warunków zabudowy. A to właśnie na ich podstawie powstaje dziś prawie połowa przedsięwzięć deweloperskich. Sprawy nie ułatwia też brak rąk do pracy i związane z tym problemy wykonawców.
Trudniej o „wuzetki"
Czy rządowe zabiegi legislacyjne staną się ciosem dla branży budowlanej? A jeśli tak, to jak dotkliwym? Na te pytania starano się odpowiedzieć podczas prezentacji raportu o skutkach planowanych zmian w prawie przygotowanym przez firmę doradczą REAS oraz kancelarię prawną Deloitte Legal na zlecenie Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Opracowanie zatytułowano dość sugestywnie „Co dalej z mieszkaniami dla Polaków? Znaczenie budownictwa dla gospodarki". A jego konkluzja jest jedna: branża dotkliwe odczuje zmiany w prawie, o ile wejdą w życie w niezmienionej od proponowanej formie.
– Naprawdę wolelibyśmy teraz kupować ziemię i projektować fajne mieszkania. Natomiast musimy zwrócić uwagę na zapisy w ustawie inwestycyjnej – mówił Grzegorz Kiełpsz, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Wspomniany projekt ustawy to wycinek rozwiązań zawartych w przygotowywanym – również przez Ministerstwo Infrastruktury – kodeksie urbanistyczno-budowlanym. Akt zakłada przede wszystkim zmiany w zakresie planowania przestrzennego. W tym właśnie w zasadach wydawania decyzji o warunkach zabudowy, które są niezbędne do uzyskania pozwolenia na budowę dla terenów, gdzie nie obowiązują plany miejscowe. Takich miejsc jest dużo, bo tylko niecałe 30 proc. Polski pokryto planami.