Zdjęcia z zajścia opublikował "Sunday People". Widać na nich, jak Saatchi wielokrotnie chwyta żonę za gardło, po czym ta, przerażona i zapłakana, opuszcza restaurację. Zdjęcia zrobili obecni przy zajściu paparazzi.
Po opublikowaniu fotografii Satchi sam zgłosił się do Scotland Yardu. Londyńskiej gazecie "Evening Standard" powiedział, że po rozmowie z prawnikiem wolał stawić się na policji osobiście, by uniknąć nieporozumień, ponieważ jego stosunki z żoną są jak najbardziej poprawne, a sfotografowana przez reporterów sytuacja była tylko "niewinnym figlem.
Tłumaczył, że między nim a Nigellą Lawson doszło do gorącej dyskusji na temat dzieci, w trakcie której kilkakrotnie łapał ją za szyję, by podkreślić swój punkt widzenia. Zeznał też, że łzy kobiety były spowodowane tylko faktem, że się kłócą, czego oboje nie lubią, a nie strachem czy bólem.
Policja na razie analizuje zdjęcia i nie wiadomo, czy przeprowadzi dochodzenie w tej sprawie.
Po zdarzeniu Nigella Lawson wraz z dwójką swych dzieci opuściła dom. Najprawdopodobniej wyjechała do Włoch. Mąż utrzymuje, że to on podsunął jej ten pomysł i poradził, by wróćiła dopiero gdy "opadnie kurz".