Warzywa strączkowe, orzechy, komosa ryżowa, jaja i przetwory mleczne zawierają wszystkie niezbędne aminokwasy i są źródłem równie wartościowego białka, co mięso. Co więcej, nie musimy regularnie pochłaniać jajecznicy z 5 białek, do każdego posiłku dorzucać fasoli, ciągle podgryzać migdałów i codziennie wypijać litra mleka, by zaspokoić zapotrzebowanie na proteiny. Przeciętny, zdrowy człowiek potrzebuje w codziennej diecie ok. 0,8 g białka na kg masy ciała – to znacznie mniej niż nam się wydaje.
Prawidłowo prowadzona dieta wegetariańska nie powoduje absolutnie żadnych niedoborów i nie wymaga suplementacji (przyjmowanie witaminy B12 zaleca się wyłącznie weganom), dlatego nie należy też przesadzać z zaopatrzeniem domowej apteczki.
Nudne jak flaki z … soi
Sojowe parówki, kotlety, pasztety, sznycle, wędliny, flaki, gulasz i żurek dostępne są już w większości dobrze zaopatrzonych supermarketów. Zasadniczo nie ma nic złego w tym, że rezygnujemy z mięsa i sięgamy po jego substytuty (choć przeciwnicy nurtu wege śmieją się, że to z tęsknoty za krwistym stekiem). Należy jednak uświadomić sobie, że tego typu produkty nie należą do najzdrowszych i nie można zbudować na nich całego jadłospisu.
Przede wszystkim, roślinne zamienniki mięsa bardzo często zawierają duże ilości tłuszczu i cukru, naszpikowane są stabilizatorami smaku i mają zdecydowanie za dużo kalorii. Pamiętajmy też, że soja, choć niezwykle wartościowa, może szkodzić, jeśli spożywa się jej zbyt dużo, dlatego z pewnością nie powinna być podstawą diety wegetariańskiej. To tak, jakby codziennie nosić to samo ubranie – nie dość, że wieje nudą, to jeszcze po jakimś czasie pewne rzeczy zaczynają doskwierać…
"Wegetariański" vs "dietetyczny"