Ambasador z przerębli

Tajemnicza, szybka, przebiegła. Zwykle ukryta pod wodą lub lodem, do tego – osłonięta mrokiem nocy. Ale coraz śmielej pojawiająca się też w środku dnia i bez strachu dająca się obserwować.

Publikacja: 19.12.2013 01:33

Gdy wypełznie z przerębli, mokra i lśniąca, przypomina małą fokę. Nielubiana przez rybaków. Ale zarazem przez wszystkich, którym zależy na jakości naszych wód, nazywana ambasadorką czystych rzek.

Choć wydra – o której tu mowa – należy do istot zdecydowanie wodnych, to co rusz wychodzi na ląd. Chociażby dla zaczerpnięcia powietrza, bo pod wodą ten nader sprawny nurek może wytrzymać nie więcej niż 10 minut. Ba, musi wytrzymać, bo pod powierzchnią wody poluje. Ale konsumuje zdobycz na lądzie, a zimą – na lodzie, na którego powierzchni bywa z dala widoczna. Nic jej to nie przeszkadza, zawłaszcza, że coraz mniej lęka się ludzi i nie płoszą jej zbytnio nawet dość nachalni widzowie.

Torpeda z wąsami

Ten niewielki przedstawiciel ssaków drapieżnych z rodziny łasicowatych czuje się w wodzie jak... ryba w wodzie. A nawet lepiej, bo ryby w wodzie, zamieszkiwanej przez wydrę nie mogą się czuć zbyt bezpieczne. Ona sama zaś praktycznie nie ma tu żadnych wrogów.

Jest niestrudzonym podwodnym łowcą. Przede wszystkim – ryb, ale nie wzgardzi też żabami, ropuchami czy traszkami, większymi owadami i ich larwami. Przysmak stanowią raki. Walające się na brzegu strugi czy w jej przybrzeżnych płyciznach szczątki pancerzy tych skorupiaków najdobitniej świadczą, że w tym cieku żyje i poluje wydra.

Raków raczej szuka, niż na nie poluje, wypatruje też podwodnych kryjówek tych i innych zwierząt, wydobywając je z nich bez trudu. Łowienie ryb wymaga jednak nie lada sprawności. Wydra – to podwodna torpeda, pomykająca błyskawicznie i nie chybiająca celu. Ma po temu odpowiednie wyposażenie: bystry wzrok, pozwalający przy namierzaniu podwodnych obiektów uwzględnić załamanie światła, a zarazem zapewniający widzenie w dość głębokiej ciemności. To ważne, bo poluje, ssaczym zwyczajem, głównie nocą. Oczy są zabezpieczone przezroczystą powieką. Wzrok wspomaga godny czworonożnego drapieżnika węch, ale jeszcze bodaj ważniejszy jest dotyk. Stąd długie, czuciowe wąsy, czyli wibrysy.

Magazyny żywego jedzenia

Wydra tylko niewielkie ofiary zjada od razu w wodzie, a raczej na wodzie – leżąc na plecach. Wszystko, co większe, musi wynieść na ląd. Uważny obserwator zimowej nadwodnej przyrody nieraz może wypatrzeć przez lornetkę tego drapieżcę, wypełzającego z przerębli na lód ze schwytaną dopiero co rybą.

Najczęściej zwierzę zanosi ją gdzieś w zacisze, między trzciny czy pod korzenie zwisające z nadrzecznej skarpy. Czasem jednak posila się wprost na lodzie czy wystającym kamieniu.

Dziennie ssak ten może zjeść ze dwa kilogramy świeżych ryb. Ale potrafi upolować więcej. Wtedy robi zapasy. I to nie byle jakie. Żywym jeszcze rybom obgryza płetwy i ogony, żabom kończyny, a następnie składuje w podwodnych norach i innych zakamarkach, co zapobiega rozkładaniu się ofiar. Odkrycie przez ludzi takich, nieco makabrycznych spiżarni dodatkowo ściąga na wydrę niechęć, przede wszystkim zaś właścicieli gospodarstw rybackich. Zwłaszcza, że naprawdę potrafi w stawach napsocić, choć dla rybostanu naturalnych rzek nie ma to większego znaczenia.

Model do fotografowania

W poszukiwaniu miejsc obfitujących w jadło wykazuje wydra dużo sprytu. Jeżeli ryby podkrada ze stawu, nawet w biały dzień, potrafi to doskonale ukrywać przed okiem właściciela, który odkrywa straty zwykle poniewczasie.

W ogóle wydra należy do zwierzęcej inteligencji. O czym dość dobrze świadczy skłonność osobników tego gatunku do zabawy. Wydry nie tylko baraszkują nad wodą i w wodzie, ale  - zdaniem niektórych obserwatorów – jakby próbowały wciągnąć w to przypatrującego się im człowieka, czy wręcz się przed nim popisywać.

Jeden z pilnych obserwatorów wydr, dokumentujący swoje spostrzeżenia robionymi z bliska zdjęciami, twierdzi, że zwierzęta te na jego widok baraszkują na lodzie, a niejedna nawet jakby machała doń łapką. Zauważył też, że głos wydry jest podobny do dźwięku zwalnianej migawki aparatu i dlatego – jak sądzi – fotografowanie zaciekawia i zwabia tego czworonożnego modela, a nie płoszy.

Może być, że tacy obserwatorzy ulegają złudzeniu, niemniej wydra jest ciekawska i woli się nam poprzyglądać, nim czmychnie. Ponieważ jest zwierzęciem dość pospolitym, a przy tym w miarę łatwym do oswojenia, zdarza się, że zostaje w wyniku jakichś życiowych perypetii, przygarnięta i przebywa w mieszkaniu. Wtedy jej opiekun szybko odkrywa, na co ją stać. Potrafi np. odkręcić kran, by zapewnić sobie upragniony tusz, znajduje też bez trudu drogę do lodówki, jak i sposób jej otwierania. Zajadanie zimnych wiktuałów – to dla niej wszakże codzienność.

Gorąca miłość na zimno

Na zimno, bo zimą. Przy odrobinie szczęścia można o tej poprze roku ujrzeć szorujące dziarsko po lodzie, liczące po trzy, cztery sztuki grupki wydrzych panien i kawalerów. To najlepszy dowód, że rozpoczął się nader burzliwy czas tworzenia par. Poza okresem godowym te czworonożne drapieżniki są bowiem samotnikami. Każdy obejmuje w posiadanie pewien obszar – najczęściej gdzieś trzykilometrowy odcinek rzeki. Jego granice posiadacz oznakowuje składanymi na przybrzeżnych kamieniach czy pniakach odchodami. Beztroskie bagatelizowanie tych zapachowych słupków granicznych przez sąsiadów bywa karane. Wiele wydr – zwłaszcza samców – nosi na nieco szelmowskich z wyglądu pyskach zabliźnione rany – świadectwa przygranicznych potyczek.

Ewentualnie – pojedynków o względy płci odmiennej. Gdy już samica połączy się z wybranym samcem, osiedla się w obrębie jego rewiru. Tu w zacisznej norze o podwodnym wejściu, w kopczyku piżmaka lub innym tego typu odosobnieniu urodzi troje do pięciu wydrząt.

Ale to dopiero wiosną, na razie, aż do marca, można widzieć pełne wigoru zaloty, podczas których samiec stara się przypodobać wybrance przynosząc jej ryby. Zupełnie, jak faceci w takich okolicznościach, którzy zapraszają wybranki na romantyczną kolację przy świecach.

Zimno nie przeszkadza godom, ani w ogóle zimowej aktywności tych niepopadających w hibernację zwierząt. Mają bowiem pod futrem rodzaj gęstego, izolującego sweterka, a budowa włosów sprawia, że w naturalnym ubiorze wydry zbiera się mnóstwo powietrza, tworzącego izolującą poduszkę, a zarazem zwiększającego wyporność.

Gdzie woda czysta...

... tam wydra poczyna sobie najśmielej i rezyduje najliczniej. Ale - jak zauważa badacz wydr dr Jerzy Romanowski - drapieżca ten radzi sobie na przykład nieźle z polowaniem w mętnej wodzie, a to dzięki wszechstronnemu rozwojowi zmysłów.

Ma stosowne do sytuacji techniki zdobywania żeru i prowadzenia łowów. Poluje zarówno z zasadzki, jak i ścigając ofiarę.

Wydra jest wszechstronna i pod względem psychicznym plastyczna. Jednym tylko wzgardza: padłymi zwierzętami. Już to tylko zaświadcza, że musi trzymać się wód dobrej jakości, w których kwitnie życie, chyba więc słusznie jest nazywana ich ambasadorem.

Ten poważny tytuł nie przeszkadza przedstawicielom tego gatunku żyć niepoważnie, przez całe życie dobrze się bawić. Wydry urządzają sobie np. na urwiskach nadrzecznych zjeżdżalnie, czyli rynny w śniegu lub w błocie, by nimi dla zabawy zsuwać się do wody. Zachowanie cech dziecięcych w dorosłości jest uważane przez etologów, czyli psychologów zwierząt, za przejaw rozwoju mózgu i inteligencji. A tej przecież, komu jak komu, ale ambasadorowi nie powinno brakować.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"