Prezydent nie ogranicza swoich zachcianek, a dzień rozpoczyna od bomby wysokokalorycznej: od czterech do sześciu jajek, ziemniaków, tostów z białego pieczywa, bekonu, świeżych owoców i owsianki. Barrack Obama pije dużo wody, ale nie znosi napojów gazowanych. Często sięga po karmelki i nicorette. To pozostałość nałogu palenia. Nie lubi solonych chipsów, buraczków, szparagów ani lodów.
Na pierwszym miejscu stawia kuchnię meksykańską. Chilli należy do jego ulubionych potraw. W wywiadzie dla porannego programu „Good Morning America” zdradził rodzinny przepis na tę potrawę. Widać po nietypowych przyprawach dla chilli, jak bazylia, oregano i kmin rzymski, że państwo Obama mają słabość także do kuchni śródziemnomorskiej. Chętnie jadają robione ręcznie makarony i pizzę. Lubią razem gotować.
Barack Obama, dorastając na Hawajach, gdzie jest sporo emigrantów z Azji, nauczył się gotować potrawy chińskie, w czasie studiów koledzy Indianie przekonali go do swoich potraw. Jednak na pytanie, co prezydent lubi najbardziej, cała rodzina jednomyślnie odpowiada – sery. Najukochańszy jest cheddar. Poza tym, dodają, krewetki z amerykańską polentą (grits).
Po częstych wizytach we włoskich sklepach Barack Obama zajada się salami, mozzarellą, pieczoną riccottą, provolone i „funtowym ciastem” pieczonym wg receptury: po funcie mąki, masła, cukru i jaj.
Jego córki, jak większość nastolatków na świecie, stawiają na pieczone kurczaki albo makaron z serem. Nie odmawiają, gdy tata przyrządza im sałatkę z tuńczyka.