Zachorowałem w wieku 18 lat. Na początku doskwierał mi ból kręgosłupa. Lekarze wówczas nie rozpoznali choroby. Parę lat później znów pojawił się ból, z tym że był dużo silniejszy. Bolały mnie kark i cały kręgosłup. Przez pół roku byłem na zwolnieniu, nie mogłem się poruszać, leki przeciwbólowe nie pomagały.
Ból był nie do opisania. W 2003 roku lekarze zdiagnozowali zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Ponad rok później zostałem zakwalifikowany na badania kliniczne lekiem biologicznym Enbrel, który przyjmowałem przez trzy miesiące. Terapia była skuteczna. Czułem ogromną poprawę. Ustąpił ból i mogłem normalnie funkcjonować. Niestety, po trzech miesiącach badanie się skończyło i objawy powróciły. Jako dwudziestolatek znów byłem niesprawny. Za wszelką cenę starałem się zdobyć leki biologiczne, jednak się okazało , że to wcale nie jest takie proste. Pisałem do NFZ, pytałem lekarzy. Niestety, NFZ odmówił mi finansowania leczenia enbrelem.
W końcu, znalazłem w Internecie stowarzyszenie chorych na ZZSK, którego szefem jest mecenas Bartłomiej Kuchta. Zadzwoniłem do niego i zaoferował mi swoją pomoc prawną. Dzięki pomocy jego i lekarzy, którzy przygotowali dokumenty kwalifikacyjne, od grudnia 2007 roku jestem objęty leczeniem biologicznym. Dla mnie wówczas był to ostatni dzwonek, by dostać tego typu leczenie. Zmiany w stawach zaszły już tak daleko, że za chwilę leki mogły okazać się nieskuteczne. Dziś jestem sprawny i mogę pracować. Utrudnieniem są comiesięczne dojazdy do szpitala. Na szczęście mam wyrozumiałych szefów i mogę brać jeden dzień urlopu w miesiącu, by pojechać po leki.