Moja choroba ujawniła się, gdy miałam 30 lat. Głównymi objawami ZZSK są bóle stawów krzyżowo-biodrowych, jednak u mnie zaczęło się od choroby oka. Szczegółowe badania wykazały, że choroba oka spowodowana jest ZZSK. Leczenie było mało skuteczne, trwało latami i niestety, po kilkunastu latach od diagnozy, straciłam oko. Choroba zaczęła postępować. Zaatakowała kręgosłup, biodra, kręgi szyjne, barki. Czułam się coraz gorzej. Byłam niesprawna, nie mogłam się poruszać, syn woził mnie na wózku inwalidzkim.
W tej chwili mam endoprotezę w lewej nodze i implant węglowy w kręgu szyjnym. W 2009 roku dowiedziałam się o leczeniu biologicznym i zakwalifikowano mnie na tę terapię. Byłam bardzo szczęśliwa. Pod koniec października rozpoczęłam leczenie. W grudniu już dostałam zastrzyki nieregularnie, bo w szpitalu brakowało leku. Od drugiej połowy stycznia 2010 r. znowu zaczęto podawać mi zastrzyki i trwało to do końca kwietnia. W maju dowiedziałam się, że terapia biologiczna już mnie nie obejmuje.
Przy każdej, comiesięcznej wizycie u lekarza, na której dostawałam zastrzyki z lekami biologicznymi, wypełniałam ankietę, w której trzeba było odpowiedzieć na różne pytania dotyczące stanu zdrowia, m.in. czy podniesiesz długopis bez podpierania się, czy wejdziesz po schodach bez trzymania się poręczy. Odpowiadałam zgodnie z prawdą, że nie jestem w stanie wykonać tych czynności. Wypełnione dokumenty mój lekarz prowadzący wysyłał do Warszawy. Tamtejszy zespół, na podstawie moich odpowiedzi, stwierdził, że za mały jest postęp w leczeniu i wycofują się z podawania mi leków biologicznych.
Byłam zaskoczona i bardzo zdziwiona, ponieważ mnie to leczenie bardzo pomagało. Dzięki terapii mogłam samodzielnie chodzić, wychodzić z domu na spacery, ugotować obiad. Po zaprzestaniu leczenia biologicznego czuję się źle. Od maja zeszłego roku do dziś mój stan zdrowia bardzo się pogorszył. Nie mogłam ostatnio dojechać na wizytę do lekarza. Nie jestem już samodzielna. Lekarz każe czekać. Na razie ponoć nie ma możliwości leczenia mnie lekami biologicznymi.