Patrz, jaki byk! – cieszył się z podnośnika pięć metrów nad ziemią Adam Tarłowski z Towarzystwa Przyrodniczego Bocian. Trzymał w rękach młodego boćka i pokazywał go Adamowi Olszewskiemu, ornitologowi z Kampinoskiego Parku Narodowego. Wczoraj rozpoczęli oni obrączkowanie pisklaków. Do soboty chcą objechać 165 bocianich gniazd w parku.
Zaczęli od Mościsk z samego rana. Na ul. 3 Maja umówili się z Teresą Cielecką, wolontariuszką z ptasiego azylu w warszawskim zoo. Przywiozła młode bociany w trzech pudłach kartonowych. – Wypadły z gniazd. Teraz chodzi o to, by je podczas obrączkowania podrzucić do cudzych gniazd – mówi.
Adam Olszewski zapakował pudła do łazika. – Będzie szybka piłka, bo jak pisklęta są zdrowe, to można podrzucać – zapewnił.
W Koczargach Starych do ornitologów wyszło pół wsi. – Ja te bociany co roku obserwuję. Gniazdo jest coraz większe – zaczął Zbigniew Gołębiowski.
Pytamy, czy jeśli bocian jest we wsi, to szczęście?