Mont Blanc za Szwajcarską Ścianą

Les Portes du Soleil | Na stokach Bram Słońca – razem 650 km tras – granicę między Szwajcarią a Francją pokonuje się na nartach, nawet o tym nie wiedząc.

Publikacja: 07.02.2013 22:15

Avoriaz wybudowano na śnieżnym pustkowiu przy szwajcarskiej granicy

Avoriaz wybudowano na śnieżnym pustkowiu przy szwajcarskiej granicy

Foto: Rzeczpospolita, Monika Witkowska MW Monika Witkowska

Główna uliczka Champéry, z hotelami i knajpkami w stylu sabaudzkim, prowadzi trawersem stromego zbocza. Za nią wyrasta ściana gór o postrzępionych graniach i ostrych szczytach – masyw Dents-du-Midi (Zęby Midi) i Dents Blanches (Białe Zęby). Champéry to najważniejsze miasteczko szwajcarskiej części Bram Słońca. Mieścina nie jest duża, ma ok. 1300 stałych mieszkańców, może w niej jednak przenocować 7200 gości. Zimą chętnie tu przyjeżdżają‚ bo Bramy Słońca, Les Portes du Soleil‚ to jeden z najlepszych i największych alpejskich ośrodków narciarskich. Do Szwajcarii należy 1/3 tego terenu i cztery z 12 miejscowości‚ z których startują wyciągi‚ reszta to już Francja. Tak naprawdę nie ma to znaczenia‚ bo jeździć można po obydwu stronach granicy. Wszystkich 650 km tras‚ jakie są do dyspozycji, i 228 obsługujących je wyciągów i tak zresztą w ciągu jednego wypadu narciarskiego raczej nie zaliczymy.

Za stromo dla ratraka

Ponieważ mieszkamy w Szwajcarii‚ korci nas rzecz jasna‚ aby zrobić wypad do Francji. Cel: Avoriaz‚ jedna z najsłynniejszych alpejskich miejscowości. W orientacji pomagają znaki‚ nie tylko z nazwami tras‚ ale też flagami krajów. Na nartostradach mogą dziwić okrągłe znaczki ze zmniejszającymi się numerami. To nie numer nartostrady – w Bramach Słońca przyjęto system francuski‚ czyli operuje się nazwami – natomiast cyfry pokazują, ile słupków zostało nam do końca danej nartostrady‚ co w razie zgubienia czy wypadku ułatwia lokalizację.

Zmieniając trasy i wyciągi, dojeżdżamy do granicznego grzbietu i zaraz po zjeździe na stronę francuską ukazuje się nam wybudowane na śnieżnej pustyni‚ wprost na stoku‚ miasteczko. Nie przepadam za wieżowcami w górach‚ ale w tym wypadku aż tak bardzo to nie razi. Na pewno plusem jest zastosowanie drewnianych paneli (nie widać betonu) i zakaz ruchu kołowego. Komunikację w mieście zapewnia wyciąg krzesełkowy – pecha mają ci‚ którym krzesełka przejeżdżają tuż koło okna – specjalne pojazdy gąsienicowe i „ekologiczne taksówki"‚ czyli ciągnięte przez konie sanie. W Avoriaz można narty przypiąć na progu domu i do drzwi domu zjechać ze stoku. Sympatyczna jest też atmosfera na głównej ulicy, na której przeważają restauracje. Ruch na niej spory‚ bo praktycznie wszystkie budynki to apartamenty, a nie hotele‚ przez co chcąc nie chcąc, aby zjeść‚ trzeba wyjść na miasto. Klasyczny hotel jest tylko jeden‚ o tyle ciekawy‚ że nie ma w nim prawie kątów prostych! To równocześnie najstarszy budynek w mieście – z lat 60.‚ bo wtedy właśnie zaczęto realizować ideę sezonowego zimowego miasteczka dla narciarzy.

Wracając do Szwajcarii, słyszymy głuche odgłosy – to wybuchy wywołujące kontrolowane lawiny. Właśnie z powodu zagrożenia lawinowego nie mamy szansy sprawdzić się na najtrudniejszej w Bramach Słońca i jednej z najtrudniejszych na świecie trasie Le Mur de Chavanette, zwanej też Le Mur Suisse, Szwajcarska Ściana. Oznaczono ją kolorem pomarańczowym‚ uznając, że nawet czarny‚ zarezerwowany dla trudnych tras‚ to za mało. Na odcinku kilometra pokonuje się na niej w dół aż 331 metrów różnicy wysokości. Ponieważ żaden ratrak pod taką stromiznę nie wjedzie‚ tworzą się muldy‚ które nierzadko osiągają rozmiary małego samochodu. Szerokich łuków w poprzek stoku nie ma jak robić‚ bo trasa zwęża się do zaledwie 10 m szerokości.

Na innych trasach czarnych też nie jest łatwo. Wyzwaniem są muldy‚ bo na stokach Bram Słońca trasa „czarna" oznacza zwykle „nieratrakowana"‚ przez cały sezon pozostawiona naturze i narciarzom. Patrząc na dość często latające helikoptery‚ mam wrażenie, że chyba nie brak narciarzy‚ którzy przeceniają swoje umiejętności czy kondycję. – Czerwony helikopter jest szwajcarski‚ a niebieski francuski – zdradza nam miejscowy przewodnik‚ tłumacząc‚ że decyzja, który startuje‚ zależy od tego‚ w którym kraju poszkodowany jest zakwaterowany.

Komputerowa szczotka do lodu

Komu mało aktywności w dzień‚ w każdą środę może w Champéry pojeździć również wieczorem‚ na oświetlonym stoku. Albo codziennie w kompleksie sportowym Palladium poćwiczyć grę w curling. W 2010 roku na tutejszym lodowisku odbywały się nawet Curlingowe Mistrzostwa Europy. Sprzęt wypożycza się na miejscu – specjalne buty z antypoślizgową nakładką na jeden z nich‚ szczotki do tarcia lodu‚ no i oczywiście granitowe kamienie, które pcha się w charakterystycznym przyklęku. Siła się nie liczy‚ ważniejsza jest technika. Mike Harris‚ Kanadyjczyk‚ który jest trenerem szwajcarskiej kadry narodowej – w barwach Kanady zdobył na igrzyskach w Nagano srebrny medal – objaśnia nam zasady i technikę gry. Pokazuje też szczotkę z przyklejonym do niej niepozornym pudełeczkiem. – Na razie na świecie są tylko dwie takie szczotki, w Kanadzie i tutaj! – mówi z dumą. I dodaje – każda z nich kosztuje 30 tysięcy euro. Widząc nasze zdumione miny, podłącza urządzenie do wiszącego na ścianie ekranu‚ na którym wyświetlają się dane: ile ruchów wykonało się przy danej serii „szczotkowania"‚ z jakim naciskiem‚ jaką temperaturę lodu w ten sposób osiągnięto.

Inna, niewymagająca wysiłku, propozycja na wieczór to kąpiel w basenach z wodą termalną. Słynie z nich Val-d'Illiez‚ gdzie powstał kompleks zwany Thermes Parc z basenami zarówno wewnątrz‚ jak i pod gołym niebem. Woda o temperaturze 34 stopni gwarantuje nie tylko przyjemne wrażenia‚ ale także dzięki różnym minerałom (szczególnie dużo wapnia i magnezu) – relaks i dobry wpływ na zdrowie.

Rock na stoku

Podczas spędzonych w Bramach Słońca kilku dni prawie nie powtarzamy tras i często nawet nie wiemy‚ kiedy przekroczyliśmy granicę. – Jeśli nie wiecie, w jakim kraju jesteście‚ wejdźcie do którejś z knajpek. Jeśli chcą od was franki‚ to Szwajcaria‚ jak euro, Francja – radzi nasz monitor‚ jak po francusku często określa się narciarskiego instruktora-przewodnika. Język jest akurat wspólny‚ bo Champéry i jego okolice to francuskojęzyczna część Szwajcarii. Na dodatek wielu Francuzów przyjeżdża na stronę szwajcarską do pracy, i na odwrót – nie brak Szwajcarów‚ którzy wolą mieszkać we Francji‚ albo przynajmniej jeździć tam na zakupy.

Tereny do szusowania są ogromne. Jak okiem sięgnąć wszędzie widać stoki Bram Słońca. Najdłuższa trasa w całym Portes du Soleil startuje na znajdującym się we Francji szczycie Chamossiere (2002 m n.p.m.) – to 11‚5 km zjazdu‚ z pokonaniem tysiąca metrów różnicy wysokości. Nie tylko trasy są urozmaicone‚ widoki również. Z wielu miejsc widać hipnotyzujące „Zęby", czyli poszarpane skały Dents-du-Midi i Dents Blanche. Są też stoki‚ z których możemy zobaczyć Mont Blanc (4810 m)‚ a także widniejące w dole Jezioro Genewskie‚ po francusku zwane Lac Léman. Punktami orientacyjnymi są miejscowości. Moją ulubioną staje się otoczone lasami szwajcarskie Morgins. Większość zabudowy tworzą typowo sabaudzkie‚ drewniane chalety ze spadzistymi dachami. Centrum miasteczka wyznacza kościół‚ przy którym znajduje się stacja krzesełek i informacja turystyczna z witryną poświęconą urodzonemu w Morgins Didierowi Défago. Wizerunki tego utytułowanego‚ obecnie 36-letniego już alpejczyka (złoty medal na igrzyskach w Vancouver‚ trzykrotnie na podium w Pucharze Świata) widać w wielu miejscach. Z pocztówek, które go reklamują, dowiadujemy się jeszcze o jego pozanarciarskich hobby‚ którymi są m.in. łowienie ryb‚ taniec‚ muzyka hardrockowa i spacery z rodziną. Rozwieszone na stoku plakaty z Défago sąsiadują z afiszami reklamującymi festiwal „Rock the Pistes" (w tym roku 20–24 marca‚ kiedy to na zbudowanych na stokach Bram Słońca scenach grać mają zaproszone zespoły. Biletów wstępu na koncerty nie ma – potrzebny jest jedynie skipass‚ bo do wielu miejsc trzeba dojechać wyciągami.

Koniec jazdy w Morgins przynosi nam miłą niespodziankę. Zaraz po odpięciu nart sympatyczna miła pani wręcza nam kubek gorącego wina‚ czyli Vin Chaud. Sięgamy po portfele. – Nie‚ nie trzeba. Tak się w weekendy przyjęło‚ w ramach gościnności‚ albo jak powiedzą inni promocji. Santé! – uśmiecha się częstująca pani. – Santé! – odpowiadamy‚ obiecując‚ zupełnie szczerze‚ że jeszcze kiedyś tu wrócimy.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla