Michał i Jola trzy lata temu wzięli ślub. – Zamiast wesela pojechaliśmy we dwoje do Zakopanego – opowiada Michał. Do stolicy polskich Tatr wracają co roku. Zawsze nocują u tych samych gospodarzy. W tym roku zabrali ze sobą znajomych, Daniela i Beatę. – Nie byliśmy nigdy w górach, to była nasza pierwsza wyprawa – mówią. Michał wymyślił, że po drodze do Zakopanego zobaczą jeszcze Kalwarię Zebrzydowską i Wadowice. Do stolicy Tatr przyjechali w sobotę. Dzień później wybrali się do Doliny Chochołowskiej. W poniedziałek media poinformowały, że zabili małego, niespełna dwuletniego niedźwiadka.
Była niedziela. Na dworze świeciło słońce, spadł śnieg. Był lekki mróz. – Pojechaliśmy do Doliny Kościeliskiej. Chciałem wszystkim pokazać wąwóz Kraków – opowiada Michał. Z wąwozu poszli do schroniska. Stamtąd żółtym szlakiem w stronę Doliny Chochołowskiej. Szlak to wąska ścieżka otoczona z jednej i drugiej strony ścianą lasu. Michał z Beatą szli z przodu, Jola z Danielem kilka metrów za nimi.
Po przejściu kilkuset metrów Michał zobaczył idącego w ich kierunku niedźwiadka. – Zeszliśmy mu z drogi, chowając się za drzewami – twierdzą.
Niedźwiadek poszedł za nimi. – Najpierw do Beaty. Później zatrzymał się dwa metry ode mnie. Zaczął warczeć i sapać. Patrzył na przewieszoną przez ramię torbę – mówi Michał. Chłopak miał w niej kanapki. Ale zjadł je w schronisku. – Powiedziałem przerażony, by ktoś mi dał jakąś bułkę. Chciałem mu ją rzucić. Miałem nadzieję, że się od nas odczepi – wspomina mąż Joli. Miś jedzenie odgarnął łapami. – Cały czas zainteresowany był torbą – mówi Michał. – Rzuciłem ją w jego kierunku, mimo że miałem tam wszystkie dokumenty i komórkę. Odgarnął ją łapą i rzucił się na mnie. Niedźwiadek ugryzł Michała w nogę. Po tym ataku mężczyzna ma cztery spore dziury w łydce. Później zwierzę rzuciło się na Jolę. – Ugryzł ją w rękę. Złapałem misia za szyję i przewróciłem się z nim na ziemię – powiada Michał. Daniel: – Krzyknąłem do Michała, by go puścił, bo wydawało mi się, że niedźwiadek ma już dość. Michał: – Puściłem, ale miś rzucił się na mnie z jeszcze większym impetem. Chłopak sturlał się ze zwierzęciem do płynącego nieopodal potoku. Wody było w nim do kolan. – Wiedziałem, że on nam nie odpuści. Krzyknąłem, że musimy go udusić. Zacząłem uderzać jego głową o wodę – przyznaje Michał. Na niedźwiadka usiedli jeszcze Daniel i Jola. Z pomocą pospieszyła też dwójka turystów, która widziała całe zajście. Miś zginął.
Dzień później o czwórce turystów usłyszała cała Polska. – Z telewizji dowiedzieliśmy się, że jesteśmy mordercami małego niedźwiadka – opowiadają. Według pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego niedźwiedź miał niespełna dwa lata i ważył 40 kg. – Młody niedźwiadek wielkości psa nie mógł atakować. Co najwyżej mógł być namolny, gdy karmili go kanapkami – mówił wicedyrektor TPN Zbigniew Krzan. Wicedyrektor zakopiańskiego szpitala Sylweriusz Kosiński mówił „Gazecie Wyborczej”: – Twierdzili, że zaatakował ich niedźwiedź, ale obrażenia wcale nie wskazywały, by bronili się przed groźnym napastnikiem. Nie mieli na ciele żadnych śladów zębów czy pazurów.