Rzeczpospolita: W Rosji 25 sierpnia ma zapaść wyrok w sprawie Olega Sencowa, ukraińskiego reżysera oskarżonego o terroryzm na Krymie. Grozi mu kara 23 lat więzienia. Niektórzy obserwatorzy porównują jego proces do tych z czasów stalinizmu. Do czego odnosi się to pojęcie?
Prof. Andrzej Paczkowski: Jest stosowane do różnych wydarzeń sądowych czy parasądowych. Potocznie nazywa się tak po prostu publiczny proces polityczny oparty na sfałszowanych dowodach, którego celem jest polityczna zemsta.
A jakie jest znaczenie ścisłe?
Procesy stalinowskie polegały na skazywaniu osób należących do elity władzy na podstawie nieprawdziwych zarzutów oraz wymuszonego publicznego przyznania się do win, których sądzeni nie popełnili. Takie procesy były oparte na kłamstwie. Odbywały się też w celach dydaktycznych – były to akcje propagandowe, musiały być nagłośnione. W Związku Sowieckim odbywały się takie procesy, choć ogromna część skazanych i straconych była sądzona bez publiczności, bardzo często nawet bez adwokata.
Gdzie jeszcze poza Związkiem Sowieckim odbywały się takie procesy?