Trudno się oprzeć wrażeniu, że temat, który tak mocno zdominował polską debatę publiczną, czyli kwestia przyjęcia nad Wisłą uchodźców z Syrii, jest z perspektywy naszych realnych problemów tematem idealnie zastępczym.
Przyjęcie w niemal 40-milionowym kraju kilku tysięcy uchodźców wojennych ani nie wywoła fali islamizmu, ani nie spowoduje żadnych zagrożeń dla tożsamości czy bezpieczeństwa narodu. Pragnę być dobrze zrozumiany: zagrożeń nie lekceważę, ale mam świadomość, że tam, gdzie realnie występują, są efektem skali.
Wierzę, że posiadamy w Polsce instrumenty, które nas przed tym efektem uchronią. To prawdziwa rola polityków i wielki test sprawności państwa. Kwestia uchodźców syryjskich byłaby więc z tej perspektywy jedynie wyzwaniem moralnym, gdyby nie kampania wyborcza, która skutecznie i w brudny sposób wykorzystuje tematykę migracji do zadawania sobie politycznych razów.