– Nigdy nie jest łatwo – mówi Małgorzata Krochmal, organizatorka Zimowych Biegów Górskich w Falenicy. – Przy bezdeszczowej pogodzie zawodnicy grzęzną w piasku, jak spadnie śnieg, zapadają się w zaspach, jak przymrozi, ślizgają się po lodzie.
Warszawscy biegacze to uwielbiają. – Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia sezonu startowego gdzie indziej niż w Falenicy – mówi Piotr Szrajner, biegacz, triathlonista i trener w Trinergy. – To już wieloletnia tradycja.
Falenica jest częścią Wawra, położonej po prawej stronie Wisły dzielnicy Warszawy. Góry to wydma, na którą wbiega się różnymi ścieżkami siedem razy podczas jednej pętli. Główny dystans – 10 km – ma trzy pętle, czyli 21 podbiegów i zbiegów. Rekordzistą trasy jest Piotr Parfianowicz, mistrz świata juniorów w biegach na orientację.
Uczestnicy podkreślają, że niezaprzeczalną zaletą falenickich zawodów jest rodzinna i kameralna atmosfera. – O kameralność jednak coraz trudniej – śmieje się Małgorzata Krochmal. – Na początku znałam wszystkich z imienia, teraz, gdy mamy 800 osób, musimy robić start falami, bo wydma nie jest w stanie wszystkich pomieścić.
Z roku na rok frekwencja w Falenicy rośnie, na tegoroczną edycję miejsca na główny dystans rozeszły się w dwa dni. Błyskawicznie skończyły się też zapisy na krótsze trasy – 6,6 i 3,3 km. Szanse na zdobycie numeru być może będą jeszcze przed samymi zawodami.