Przeciw Sakiewiczowi i Hejke toczy się w sądzie sprawa karna z oskarżenia prywatnego, którą wytoczyła im telewizja TVN. Chodzi o materiał „WSI na wizji”, w którym „Gazeta Polska” pisała na podstawie materiałów IPN, że Milan Subotić z władz telewizji współpracował z wojskowymi służbami specjalnymi. TVN uznał to za zniewagę i wytoczył dziennikarzom proces karny.
W piątek Sakiewicz i Hejke nie stawili się na rozprawie. To z tego powodu sąd wydał decyzję, by na kolejny termin, który sąd wyznaczył na 14 grudnia oboje zostali doprowadzeni przez policję. Dał jej też prawo do zatrzymania ich wcześniej na 48 godzin.
– Sąd uznał, że pismo, w którym pełnomocnik Sakiewicza usprawiedliwia jego nieobecność zagranicznym wyjazdem na ślub znajomych nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem nieobecności – tłumaczy sędzia Wojciech Małek, rzecznik warszawskiego Sądu Okręgowego.
Decyzja sądu natychmiast wywołała jednak ogromne kontrowersje. Sakiewicz wyliczył bowiem, że policja będzie go mogła zatrzymać 12 grudnia, zaś w oczekiwaniu na rozprawę rocznicę stanu wojennego będzie mógł spędzić w areszcie. – Urasta do rangi symbolu – można przeczytać na internetowym blogu naczelnego „Gazety Polskiej”. Sakiewicz zwraca tam uwagę, że jego pismo wielokrotnie krytykowało patologiczne układy, które rządzą polskim sądownictwem. Decyzję sądu uznaje za próbę zamknięcia ust gazecie. – Ta decyzja jest bezpodstawna. To skandal – mówi też Katarzyna Hejke. – Nie uchylamy się, a sąd nie ma do czynienia z mordercami czy gwałcicielami – dodaje zastępczyni Sakiewicza. Swoją nieobecność na rozprawie tłumaczy tym, że nie została powiadomiona o jej terminie. Z samym Sakiewiczem nie udało się nam skontaktować.
- Sąd miał prawo wydać taką decyzję i nie będę tego komentował. Na głowie ma zbyt wiele spraw, by się zastanawiać jak komu zrobić na złość – tak o kontrowersjach wokół decyzji mówi sędzia Małek.