Dorastał w rodzinie o tradycjach kupieckich. Jego ojciec prowadził w centrum Łodzi sklep spożywczy, do którego z najdalszych zakątków miasta przyjeżdżała klientela po chleb i kiszone ogórki. W czasach studenckich pracował w Szwecji w fabryce chodaków i na plantacjach truskawek, a po ukończeniu Wydziału Administracji i Prawa na Uniwersytecie Łódzkim dostał pracę w firmie polonijnej. Z czasem założył szwalnię. W 1989 r. powstał Intermak, który sprowadzał tkaniny z Dalekiego Wschodu. W okresie rozkwitu zatrudniał 400 osób.
W tym czasie Drzewicki wkroczył w świat polityki. W 1991 r. przyszedł na spotkanie z ówczesnym ministrem przekształceń własnościowych Januszem Lewandowskim i został liberałem. – Szukaliśmy młodego wykształconego biznesmena, który nie nosił sygnetu i białych skarpetek, a Drzewiecki pasował do tego wizerunku jak ulał – mówi Radosław Stępień, współzałożyciel łódzkiego Kongresu Liberalno-Demokratycznego. – Wówczas w głowach nam się nie mieściło, jak można zatrudniać 100 czy 200 osób, a Drzewiecki tyle zatrudniał, mając zaledwie 35 lat.
Dostał się do Sejmu pierwszej kadencji z pierwszego miejsca na liście KLD w okręgu łódzkim. Walkę o jedynkę na tej liście przegrał z nim wtedy Jacek Dębski (zamordowany w 2001 r. w niejasnych okolicznościach). Niezależny finansowo Drzewiecki starał się o względy wpływowych osób i szybko zyskał przychylność w środowisku. – Moje zdanie się liczyło, więc zadbał, żebym go polubił – wspomina jeden z łódzkich liberałów, a inny członek byłego KLD mówi wprost: – Mirek na imprezach był duszą towarzystwa, a po nich płacił rachunki, bo my byliśmy gołodupcami. W środowisku sejmowym szybko znalazł się blisko wybranego na szefa kongresu Donalda Tuska. Z dzisiejszym liderem Platformy przyjaźni się od 16 lat. – Mamy do siebie zaufanie i lubimy ze sobą być – potwierdza Drzewiecki. Jako osoba obracająca się w sferach biznesowych nakazał zadbać o przejrzystość partyjnej księgowości. – W trakcie kampanii 1991 r. twierdził, że wydatki muszą być księgowane co do złotówki – mówi Stępień. – Nikt nie przykładał do rozliczeń takiej wagi jak on, ale my nie byliśmy po kursie biznesu w socjalizmie.
W 1995 i 1997 r. Drzewiecki znalazł się na liście najbogatszych Polaków, zajął odpowiednio 85. i 77. miejsce. Wprawdzie w rubryce majątek wpisano „brak danych”, ale ówczesne obroty spółek zarządzanych przez posła i wspólnika oszacowano na 60 mln zł. – To nieporozumienie, było wielu ludzi bogatszych ode mnie – komentuje listę „Wprost” dzisiejszy skarbnik PO. Poseł posiadał także ekskluzywną kawiarnię, którą prowadziła jego żona. Do tego lokalu przy ul. Piotrkowskiej – w centrum Łodzi – przychodzili członkowie łódzkiej ośmiornicy. Drzewiecki bezskutecznie próbował się ich pozbyć. W końcu sprzedał kawiarnię.
W oświadczeniu poselskim z września tego roku swój majątek oszacował na ponad 3 mln zł. Oprócz oszczędności w złoty, euro i dolarach ma wraz z żoną dom o powierzchni 280 mkw., jest współwłaścicielem dwóch działek: rolnej (3 ha) i budowlanej (1,8 ha), na której stoi fabryka i budynek mieszkalny. Posiada także 33 procent udziałów w spółce Moda Star. Jako podstawowe źródło zarobkowania wskazuje dietę i uposażenie poselskie. – Osiągnąłem pewien status materialny i nie muszę uganiać się za pieniędzmi – mówi Drzewiecki. Jego poselska aktywność oceniana jest surowo, pada nawet słowo leń. Władysław Frasyniuk, kolega z czasów Unii Wolności, jest bardziej wstrzemięźliwy: – Nigdy nie był tytanem pracy parlamentarnej.