Hermogenes Esperon, doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Duterte odpowiedział w ten sposób na krytykę prezydenckiej administracji za jej niewystarczające reakcje w związku z działaniami Chin w rejonie Wysp Paracelskich, który jest przedmiotem sporu między kilkoma krajami południowo-wschodniej Azji.
- Kilka dni temu prezydent powiedział, że jeżeli moim żołnierzom coś się tam stanie, to będzie oznaczało przekroczenie czerwonej linii - powiedział Esperon.
- Albo gdy nasi obywatele zostaną ranni na wyspie Pag-asa (ang. Thitu Island, jedna z Wysp Paracelskich). Nie mówimy, że idziemy na wojnę, ale jeśli będą nas uciskać, mogą nas do tego zmusić, bo nie damy się uciskać - dodał Esperon.
W środę opozycyjny poseł Gary Alejano zażądał informacji od rządu ws. rzekomego nękania filipińskich jednostek w rejonie Wysp Paracelskich w maju. Chodzi o sytuacje, w której śmigłowiec chiński zbliżył się niebezpiecznie do pontonu z zaopatrzeniem dla jednej z filipińskich baz w rejonie Wysp Paracelskich.
Szef filipińskiej dyplomacji Alan Peter Cayetano zapewnił parlamentarzystów, że Filipiny oprotestowały ten incydent i załatwiły sprawę "po cichu". Nie chciał jednak zdradzić szczegółów.