Podobno niektórzy nie śpią już na łóżkach, ale pod nimi – z obawy przed nagłą wizytą niedorżniętej watahy moherowych staruszek, których jad zabija szybciej niż spojrzenie Kaczora.
Taki zastraszony, a przy tym nowoczesny mieszczanin musi mieć w czymś oparcie. Zdaniem działaczy PO – najlepiej, by znalazł je w partii rządzącej. Stąd pomysł na opublikowanie raportu pod tytułem „Nowi mieszczanie w nowej Polsce" przygotowanego przez Instytut Obywatelski. Gdyby ktoś nie wiedział – „Instytut jest formułą realizowania przez partię Platforma Obywatelska RP działalności eksperckiej i wydawniczo-edukacyjnej". Zapoznałem się z efektem jego badań prowadzonych w latach 2008 – 2010 w Krakowie, Wrocławiu i Szczecinie. Przeprowadzono „ponad 100 wywiadów z liderami opinii". Byli wśród nich urzędnicy miejscy, samorządowcy, aktywiści, animatorzy, dziennikarze, krótko mówiąc: „osoby, które tworzą narrację miasta".
I co też towarzystwo to, starannie dobrane, ma do powiedzenia strasznym, pardon, wystraszonym mieszczanom? Oto kilka pereł rzuconych przed ludzi, którzy nie dostrzegają, że cudownie byłoby w Polsce, gdyby nie to, że mieszkają w niej Polacy – przywiązani do polskiej tradycji i kultury bardziej niż do gejowskiej filozofii i „polish art".
W raporcie czytamy: „Ksenofobia prowincjonalnej Polski całkowicie wykracza poza nowomieszczański dyskurs". „Kraków niejako od zawsze stanowił centrum dyskursu narodowego, a jego symbolika miała charakter raczej funeralny. Respondenci czują się zatem przytłoczeni wielką tradycją miasta". „Dopiero powódź z 1997 roku stała się zbiorowym mitem początku Wrocławia jako nowego miasta w sensie społeczno-kulturowym", „Wrocław jest mieszczański, przecież raptem 70 lat temu byliśmy jedną ze stolic Rzeszy". „Na pierwszy plan wysuwają się zmagania mieszkańców z oswajaniem obcego Szczecina, a nie odkrywanie wspaniałych wielkomiejskich tradycji Stettin".
Albo autorzy tych słów naprawdę tworzą „narrację" na swoich terenach i wtedy radziłbym omijać je z daleka, bo nie wiadomo, co tam komu do łba strzeli. Albo – i skłaniam się ku tej wersji – panowie eksperci przeprowadzali swoje rozmówki przy użyciu specjalnie na tę okazję skonstruowanego „zwariografu", zwanego także Propagandowym Odmóżdżaczem, w skrócie... A zresztą, darujmy sobie skróty. To takie mieszczańskie.