A jakby porównać nas z Koreą Południową?
Przez ostatnie 25 lat rozwijaliśmy się szybciej. W książce stworzyłem hipotetyczny scenariusz optymalnego rozwoju, jakby nam się wszystko udało. Wyszło mi, że mielibyśmy dzisiaj PKB na głowę o ok. 10-15 proc. wyższe. Czyli mieliśmy sukces 9/10. Trudno w polityce gospodarczej mieć lepszą proporcję niż to, co się udało.
Przez 30 lat nie doświadczyliśmy recesji, ale 2 razy się o nią otarliśmy. Można było tego uniknąć?
Można było uniknąć sytuacji 2000 i 2001 r. To był duży błąd makroekonomiczny, czyli schłodzenie gospodarki, które nie miało sensu. W 2000 r. NBP podwyższył stopy procentowe do 20 proc., żeby walczyć z nieistniejącym widmem kryzysu na rachunku bieżącym. Wtedy Polska miała deficyt ok. 6 proc. PKB. Ex post się okazało, że w ogóle to nie było groźne. Międzyczasie, gospodarka, która rosła w tempie 5 proc., w ciągu kilku kwartałów zwolniła prawie do 0. Później przez kolejne lata musieliśmy wydobywać się powoli z tego błędu. W 2003 r. mieliśmy bezrobocie na poziomie prawie 20 proc.
Później mieliśmy dwuletnie spowolnienie, które wynikało z konieczności obniżenia deficytu.
W Polsce jest dużo ekonomistów, którzy fetyszyzują znaczenie długu. Dług publiczny ma znaczenie tylko, jeśli jest groźny i jest nie do sfinansowania. W Polsce mamy dług publiczny poniżej 50 proc. PKB, który finansujemy po najniższym koszcie w naszej historii.
I tak dużo wyższym niż Czesi.
Tak, ale to części procenta. W Polsce dług nie jest zagrożeniem. Dobrze jednak, że mamy reguły fiskalne, które ograniczają wzrost wydatków i kontrolę deficytu. Dobrze, że rząd się tego trzyma i oby nadal się trzymał.
Jak pan ocenia perspektywy naszej gospodarki?
My sobie poradzimy. Patrząc globalnie, jesteśmy superkonkurencyjną gospodarką, tak jak Jamajczycy w sprincie, czy Kenijczycy w maratonie. Mamy otwarte granice, wysoką jakość kapitału ludzkiego, niskie koszty pracy, poprawiającą się infrastrukturę, nadal dużo miejsca na absorpcję technologii i pomysłów z Zachodu.
I dużo szczęścia. Np. to, że napłynęli do nas Ukraińcy.
Ale też polityki rządu, która po cichu na to pozwoliła. Uratowali nam rynek pracy.
Uważam, że Polska sobie poradzi, nawet w przypadku globalnej recesji. Cały czas jesteśmy konkurencyjni, prowadzimy dobrą politykę makroekonomiczną, pieniężną i fiskalną. Wiele krajów na świecie może nam tego zazdrościć.
Są jakieś słabe strony polskiej gospodarki, nad którymi powinniśmy popracować?
Na naszym poziomie rozwoju Korea była już innowacyjna. Nam jeszcze się to jeszcze nie udało. Z drugiej strony, zawsze lubimy się porównywać z najlepszymi. Wybieramy kraj, któremu się w czymś udało i się samobiczujemy, mówiąc, że jesteśmy słabi, nie patrząc na całokształt.
Czyli nie jest źle z innowacyjnością?
Nie jest aż tak źle, jak wielu sądzi. Cały czas przecież wydajność pracy, która jest m.in. rezultatem innowacyjności, rośnie w dobrym tempie. Byłoby jednak lepiej, gdyby coraz większą część wzrostu była oparta na naszych własnych produktach, pomysłach i usługach, tak jak w Korei. W wielu częściach świata nie kojarzymy się z niczym konkretnym.
Z Szopenem.
Ale z żadnymi towarami i usługami. Byłoby dobrze, gdybyśmy się czegoś takiego dopracowali.
Upolitycznienie polskiej gospodarki jest zagrożeniem?
Duży udział kapitału państwowego w bankach mnie nie razi. O ile te banki są prowadzone w sposób przejrzysty i komercyjny. PKO BP i Pekao SA ze sobą konkurują, nie ma sytuacji oligopolistycznej. Własność państwowa, szczególnie w sektorze bankowym, jest dobrze zarządzana.
Inna kwestia z innymi państwowymi koncernami. Wiele firm jest o wiele mniej efektywnych, niż gdyby były zarządzane przez sektor prywatny, albo bardziej przejrzysty sposób.
W Polsce narzekamy na niestabilność przepisów, zaczęły rosnąć ceny energii. Jest wiele niekorzystnych czynników. Zastanawiające jak możliwy jest wzrost w takich warunkach.
Nie spotkałem przedsiębiorcy, który by nie narzekał. Zgadzam się jednak, że jest dalej dużo problemów, jest niepewność regulacyjna, niska sprawność państwa, nie udała się reforma wymiaru sprawiedliwości. Ale jednocześnie przedsiębiorcy korzystają z jednej z najlepiej wykształconych sił roboczych w Europie, która kupują po jednej z najniższych cen. Produkują w kraju, w którym bardzo szybko poprawia się infrastruktura itd.
Gdyby w paru miejscach rząd nie przeszkadzał, to ten wzrost były jeszcze szybszy?
Oczywiście, ale wtedy musielibyśmy się skupić na poszczególnych politykach.
Grozi nam utknięcie w pułapce średniego rozwoju?
Nie, już dawno z niej wyszliśmy. Ta pułapka jest medialna, a nie naukowa. Kiedyś ją ukuto, bo się dobrze sprzedaje i fajnie brzmi. Nawet zakładając, że by ona istniała, według badań pułapka kończy na poziomie 20 tys. dol. dochodu na głowę. Polska w tym roku przekroczy 32 tys. dol.
Żadna pułapka nam nie grozi. Prognozuję, że w 2030 r. Polska dojdzie do poziomu 80 proc. dochodu na Zachodzie. To będzie najwyższy poziom w całej naszej historii i nowy złoty wiek, który już trwa.
Kiedy dogonimy Niemcy?
To dobre pytanie. Po 2030 r. skończy się proste nadganianie i będziemy mieć problem. Wtedy będziemy musieli przejść od imitacji do innowacji, od kopii do oryginału.
Mamy jeszcze trochę czasu, ale jeszcze nie zbudowaliśmy kompetencji, żebyśmy weszli na drugi etap.
Pracuje pan jako starszy ekonomista dla Banku Światowego. Jak nas widzą instytucje finansowe?
Wcześniej pracowałem w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Obydwie instytucje mają podobne zdanie o Polsce. Uważają, że polska gospodarka jest w świetnej kondycji. Ostatni raport MFW to właściwie laurka zdrowia dla Polski. Mamy zbilansowany rachunek bieżący, niską inflację, spadający dług publiczny.
A jeszcze niedawno baliśmy się, że agencje ratingowe obniżą nam ocenę.
Niektórzy ekonomiści twierdzili, że po wyborach czeka nas grecko-wenezuelski scenariusz. Na szczęście nic z tego się nie ziściło i się nie ziści. Polskie ryzyka ekonomiczne nie zaprzątają głowy międzynarodowych instytucji. Jest ponad 150 innych krajów, które mają diametralnie większe problemy od nas.
CV
Prof. Marcin Piątkowski jest starszym ekonomistą w Banku Światowym i adiunktem w Akademii Leona Koźmińskiego. Wcześniej m.in. wizytujący ekonomista na Uniwersytecie Harvarda, główny ekonomista PKO BP, doradca szefa MFW. Autor książki „Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu" (Poltext 2019, ang. Oxford University Press).