Mazurski cud turystyczny

Nad jeziorami tłok jak nigdy, nawet w największy deszcz. Tracą tylko ci, którzy postawili na usługi turystyczne dla firm. Wiadomo – kryzys

Publikacja: 13.07.2009 01:40

W tym sezonie trudno kupić z dnia na dzień bilety na rejs po Kanale Elbląskim

W tym sezonie trudno kupić z dnia na dzień bilety na rejs po Kanale Elbląskim

Foto: Fotorzepa, Jakub Dobrzyński

Alicja Biernacka kierująca wydziałem pasażerskim Żeglugi Mazurskiej przyznaje, że jest lepiej niż przed rokiem. A to ubiegły rok był już dla tej spółki wyjątkowo dobry. 11 statków przewiozło po Wielkich Jeziorach Mazurskich 125 tys. ludzi.

– Choć pogoda teraz szczególnie zmienna i kapryśna, ludzie dzwonią z drugiego końca Polski, piszą e-maile z zagranicy i rezerwują miejsca na rejsy. W tym sezonie mamy sporo turystów rosyjskojęzycznych – z Rosji, Białorusi, republik nadbałtyckich – opowiada Biernacka. – Ale są też Szkoci, Belgowie, Francuzi, Włosi i oczywiście Niemcy, którzy coraz chętniej podróżują indywidualnie, by uniknąć prowizji biur podróży i zaoszczędzić. Polacy najchętniej wybierają malowniczy szlak do Wyspy Kormoranów czy Szlak Łabędzi przez jezioro Kisajno i kanały na Niegocin. Ci ze Śląska, z Lublina czy Warszawy wolą dłuższe rejsy do Węgorzewa czy Rucianego – dodaje.

Żegluga Mazurska to spółka pracownicza, która od 11 lat skutecznie daje sobie radę na trudnym turystycznym rynku. Zatrudnia 80 osób i pływa „od lodów do lodów”. – Zyski inwestujemy w poprawę naszej bazy i standardu na statkach. Mam sześć dużych, ponadstuosobowych, jednostek, trzy średnie do 60 osób i dwie 12-osobowe, które cieszą się powodzeniem wśród grup znajomych chcących coś świętować w atrakcyjny sposób. Ostatnio zainwestowaliśmy w ciche i ekonomiczne silniki volvo do naszych statków. Podniosło to komfort pływania, spadły koszty paliwa. A cen biletów nie podnosimy – dodaje Alicja Biernacka.

[srodtytul]Turyści wpuszczeni w szuwary[/srodtytul]

W Ostródzie na rejs po unikalnej w skali światowej budowli hydrotechnicznej, jaką jest Kanał Elbląski, nie kupi się biletu z dnia na dzień. Obowiązuje rezerwacja. W czwartek w kasie na przystani nad Jeziorem Drwęckim nie ma już wolnych miejsc na rejsy w najbliższy weekend.

Grupy z zagranicy zamawiają bilety już wiosną. W ciągu ostatnich 15 lat pięć statków Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej przewiozło ponad pół miliona osób. Przed dwoma laty w sezonie było to ponad 50 tys. pasażerów.

– Zainteresowanie jest bardzo duże. Mamy dużo Niemców, Francuzów, Skandynawów i oczywiście Polaków z całego kraju. Potem piszą do nas e-maile i dziękują za niezwykły rejs – przyznaje Aleksandra Bronisławska z biura Żeglugi.

Kto raz popłynął liczącym ponad 100 km i przekopanym w XIX w. kanałem, nigdy tego nie zapomni. Tajemnicze, pełne ptactwa jeziora, wąski obrośnięty trzcinowiskami kanał przebijający się przez lasy i morenowe wzgórza; dwie śluzy i wreszcie pięć niezwykłych pochylni. Tutaj statki wpływają na platformy kolejowe, które po szynach wyjeżdżają na zielone łąki i tak, pchane tylko siłą wody, pokonują prawie 100 metrów różnicy wysokości między Ostródą a Elblągiem.

Do dziś piętą achillesową oferty nad kanałem jest uboga i stara baza turystyczna. Przy pierwszej pochylni w Buczyńcu, gdzie jest popularne muzeum kanału, gastronomia to budki z dykty i drewna oferujące bigos i flaki w plastikowych tackach; nieciekawe pamiątki ma przenośnych straganach, a o noclegu można pomarzyć. Ale i to ma się w końcu zmienić.

Podpisana w tym roku umowa między zarządem województwa a gminami nad kanałem gwarantuje 84 mln zł na inwestycje turystyczne na trasie rejsu. Ponad 60 mln zł z tej kwoty stanowią środki unijne. Żegluga Ostródzko-Elbląska dostanie 4 mln zł na statki; wzdłuż kanału powstaną ścieżki rowerowe i piesze szlaki; po drodze staną kempingi, stanice i uzbrojone tereny dla prywatnych inwestorów.

Do 2015 r. ma też zostać przeprowadzona renowacja samego kanału. Zostanie odmulony, umocniony, powstaną kładki i pomosty dla pieszych, nowe przystanie, tablice informacyjne, sygnalizacja i telewizyjny monitoring. Projekt znalazł się na liście indykatywnej projektów kluczowych finansowanych pieniędzmi z Unii Europejskiej.

[srodtytul]Polacy w apartamentach[/srodtytul]

W deszczowy czwartek w Wiosce Żeglarskiej w 4-tysięcznych Mikołajkach kiwa się na wodzie około 100 jachtów. To jedna czwarta tego, co przybija do pomostów w upalny lipcowy dzień.

[wyimek]Renowacja Kanału Elbląskiego ma być przeprowadzona do 2015 r. Zostanie odmulony, umocniony, powstaną kładki i pomosty dla pieszych, nowe przystanie, tablice informacyjne, sygnalizacja i telewizyjny monitoring[/wyimek]

– Jak tylko wyjdzie słońce, to zrobi się ciaśniej. W niepogodę ludzie cumują przy brzegach i przeczekują. Ale pomimo kryzysu gości nam nie ubywa. A w tym roku mamy wręcz rekordowe obłożenie naszych apartamentów, mimo że ceny poszły w górę – przyznaje Anna Stomska z biura Wioski.

Apartamenty znajdują się na nadbrzeżnej pierzei. To domy z czerwonej cegły kryte dachówką, w stylu mazurskim, z pruskim murem, drewnianymi balkonami i mansardami, z których rozciąga się widok na całe Jezioro Mikołajskie – aż po wejście na Bełdany. Dwójka z aneksem kuchennym kosztuje 269 zł za dobę. Rezerwacje na tegoroczny sezon trzeba było robić jeszcze w ubiegłym roku. Średnia pobytu to pięć dni. – W apartamentach gustują Polacy, którzy coraz bardziej cenią sobie komfort wypoczynku – dodaje Stomska.

Nie brak też chętnych na czartery jachtów. W Tiga Yacht w Sztynorcie, który chlubi się mianem największej mariny na Mazurach (500 miejsc przy 14 kejach), największym powodzeniem cieszą się łodzie „Fortuna 27” dla ośmiu osób. Dzienny koszt wynajęcia to 400 zł. – Mamy bardzo dużo klientów. Jest lepiej niż rok temu, choć ceny czarterów wzrosły – śmieje się Natalia Parzych z biura portu Tiga Yacht.

W porcie żeglarze mają przyłącza prądu i wody, toalety, odbiór śmieci, stację paliw, sklepy, strzeżony parking, pizzerię i piekarnię, a tego lata podwoje otworzyła tawerna Zęza. Jej środek przypomina wnętrze żaglowca, a okna wychodzą na zaciszne Jezioro Sztynorckie, na które ze szlaku Wielkich Jezior, czyli z Dargina, żeglarze wpływają krótkim kanałem.

Na zapleczu portu straszy niszczejący – jeden z najcenniejszych mazurskich zabytków – XVIII-wieczny pałac rodu Lehndorff. Biskup warmiński Ignacy Krasicki mawiał, że „kto ma Sztynort, ten ma Mazury”. Ostatni przedwojenny właściciel – hrabia Heinrich – za udział w zamachu na Hitlera w niedalekim Wilczym Szańcu został stracony w Berlinie w 1944 r.

[wyimek]Kto raz popłynął liczącym ponad 100 km i przekopanym w XIX w. kanałem, nigdy tego nie zapomni. Wąski obrośnięty trzcinowiskami szlak przebijający się przez lasy i morenowe wzgórza; dwie śluzy i pięć pochylni[/wyimek]

Potem było tu państwowe gospodarstwo rolne, a po 1990 r. zabytek przejęła gmina, a potem różni właściciele prywatni, którzy nigdy nie realizowali deklaracji o remoncie pałacu. W czerwcu pojawiła się szansa, że pałac odzyska dawny blask. Miałaby go przejąć i wyremontować na obiekt konferencyjny Niemiecko-Polska Fundacja Ochrony Zabytków Kultury.

[srodtytul]Firmy nie dają na wakacje[/srodtytul]

Anna Suwor z niepokojem patrzy w niebo nad Jeziorem Lampeckim w Sorkwitach. Tutejsza stanica PTTK to główna wypadowa baza dla kajakowych spływów mityczną mazurską rzeką – Krutynią.

– Byle nie padało, to ludzie popłyną. Zamówień mamy w tym roku bardzo dużo, ale gdy pada, goście rezygnują lub przekładają termin. Ceny są u nas bez zmian, a zainteresowanie większe, bo z roku na rok przybywa ludzi szukających aktywnego wypoczynku – mówi kierowniczka stanicy.

Kajak można wypożyczyć od 25 zł za dzień; stanica organizuje też spływy grupowe, ma oferty dla firm. I o ile turystów indywidualnych jest w tym roku na Mazurach dużo, to firmy wyraźnie obcięły wydatki na wakacyjne wypady dla swoich pracowników.

Potwierdza to Maria Kubacka, która wraz z mężem Cezarym prowadzi Galindię w Bartłowie nad Bełdanami. W ostatnich latach kraina z fantazji wiejskiego lekarza stała się dużym biznesem. W lesie nad jeziorem ukryte są kamienne i drewniane rzeźby, miejsca dawnego kultu i obrzędów; stają dwa oryginalne hotele (Mazurski Eden i Refugia), a trzeci (Kraina Alcos) stanął kilometr dalej, nad Krutynią.

Galindia nie jest tania (pokój od 220 zł) i od lat nastawiona na grupowy wypoczynek dla pracowników dużych firm i korporacji. Ci, którzy chcą ją po prostu zobaczyć, muszą wykupić wizę za kilka złotych. – Codziennie odwiedzają nas setki ciekawych turystów. Sierpień i wrzesień zapowiadają się dobrze. Mamy bardzo dużo rezerwacji. W lipcu tłok zaczyna się zwykle od dziesiątego – i to niezależnie od pogody. Za to czerwiec był chyba najgorszy od kilku lat, bo firmy, które tradycyjnie spotykały się u nas w tym czasie, zrezygnowały z przyjazdów. Tłumaczą to oczywiście kryzysem – mówi Maria Kubacka.

Kryzys zmniejszył też liczbę klientów w stadninie Narusa Jolanty Tulisow pod Fromborkiem. – Specjalizujemy się w imprezach dla firm: końskich biesiadach, kuligach, rajdach. W tym sezonie mamy o połowę mniejszą frekwencję – przyznaje właścicielka.

Nie narzekają za to ci, którzy łączą prowadzenie stadniny z agroturystyką. – Sezon zapowiada się dobrze. W czerwcu gościłam dwie Szwajcarki, które przejechały ze swoimi końmi przez pół Europy, bo się dowiedziały, że u nas można konno jeździć po lasach i bezdrożach godzinami. I się nie zawiodły – opowiada Ewa Piórkowska, która w Sasku Małym pod Szczytnem prowadzi wraz z mężem Tadeuszem pensjonat i stadninę na ponad 30 koni.

Alicja Biernacka kierująca wydziałem pasażerskim Żeglugi Mazurskiej przyznaje, że jest lepiej niż przed rokiem. A to ubiegły rok był już dla tej spółki wyjątkowo dobry. 11 statków przewiozło po Wielkich Jeziorach Mazurskich 125 tys. ludzi.

– Choć pogoda teraz szczególnie zmienna i kapryśna, ludzie dzwonią z drugiego końca Polski, piszą e-maile z zagranicy i rezerwują miejsca na rejsy. W tym sezonie mamy sporo turystów rosyjskojęzycznych – z Rosji, Białorusi, republik nadbałtyckich – opowiada Biernacka. – Ale są też Szkoci, Belgowie, Francuzi, Włosi i oczywiście Niemcy, którzy coraz chętniej podróżują indywidualnie, by uniknąć prowizji biur podróży i zaoszczędzić. Polacy najchętniej wybierają malowniczy szlak do Wyspy Kormoranów czy Szlak Łabędzi przez jezioro Kisajno i kanały na Niegocin. Ci ze Śląska, z Lublina czy Warszawy wolą dłuższe rejsy do Węgorzewa czy Rucianego – dodaje.

Pozostało 90% artykułu
Finanse
Będzie konkurs dla członków Rady Fiskalnej
Finanse
Jak przestępcy ukrywają pieniądze? Kryptowaluty nie są wcale na czele
Finanse
Były dyrektor generalny Binance skazany za pranie brudnych pieniędzy
Finanse
Podniesienie kwoty wolnej od podatku. Minister finansów Andrzej Domański zdradził kiedy
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił