Rozmowy o utworzeniu największej strefy wolnego handlu na świecie (Transatlantic Trade and Investment Partnership) zaczną się „nie wcześniej niż przed upływem 90 dni" od momentu zawiadomienia.
Sama informacja o planach stworzenia strefy nie była zaskoczeniem, bo o zamiarze rozpoczęcia rokowań mówił w ostatnich miesiącach zarówno Biały Dom, jak i kilku europejskich przywódców. W lutowym orędziu o stanie państwa prezydent Obama wymienił zawarcie porozumienia z Brukselą wśród głównych celów swojej polityki zagranicznej. „Transatlantycki handel i inwestycje mogą stać się czynnikiem sprzyjającym tworzeniu miejsc pracy i wzrostowi konkurencyjności" – pisze w liście do przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera Demetrios Marantis, pełniący obowiązki przedstawiciela handlowego USA w gabinecie Obamy. Według administracji obecna wymiana handlowa między USA a UE daje około 13 milionów miejsc pracy.
1 bln dolarów rocznie wynosi obecna wartość wymiany towarów i usług między USA a UE
Na rozpoczęcie rozmów czeka też handlowe lobby. „Już teraz istnieje bardzo wyraźne poparcie dla negocjacji w środowiskach biznesowych i w Kongresie. Będziemy starać się jeszcze je zwiększyć" – napisał w oświadczeniu Myron Brilliant, wiceprezes Izby Handlowej Stanów Zjednoczonych (US Chamber of Commerce). Lobbing będzie potrzebny, bo Biały Dom chce uzyskać od Kongresu tzw. „trade promotion authority", czyli prawo do negocjowania umów handlowych, które będzie można poddać pod głosowanie w całości, bez prawa zgłaszania poprawek. To może znacznie przyspieszyć tworzenie strefy wolnego handlu. Nie będzie to jednak proste zadanie, zważywszy na krytyczny stosunek republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów do administracji Obamy. Kongres będzie miał jednak prawo wyznaczenia pryncypiów dla przyszłego porozumienia. Wzajemne zaangażowanie inwestycyjne między Unią a USA to około 3,7 bln dol. – informuje Reuters. Według Center for Economic Policy Research w Londynie, umowa o wolnym handlu może dać rocznie w UE dodatkowe 155 mld dol. oraz 120 mld dol. w Sta- nach Zjednoczonych. Analitycy wskazują jednak na wiele potencjalnych pól minowych, jakie czekają na negocjatorów. Dotyczą one regulacji obowiązujących po obu stronach Atlantyku, czy też takich sektorów jak rolnictwo, mocno subsydiowane zarówno przez Waszyngton, jak i Brukselę.
Korespondencja z Nowego Jorku