Kurs bitcoinu na jednej z internetowych giełd Mt. Gox sięgnął we wtorek przejściowo 900 dol. Po południu cofnął się wprawdzie do około 650 dol., ale jeszcze na początku miesiąca bitcoin kosztował nieco ponad 200 dol. Od początku roku jego notowania skoczyły niemal 50-krotnie, budząc podejrzenia, że na rynku tym powstała bańka spekulacyjna.

Bitcoin, stworzony w 2009 r. przez programistę lub grupę programistów o pseudonimie Satoshi Nakamoto, to wirtualna, zdecentralizowana waluta, za którą nie stoi żaden rząd ani spółka. Nadzorowana jest przez społeczność internetową, a jej podaż kontroluje kod. Obecnie w obiegu jest 12 mln bitcoinów, a docelowo ma ich być około 21 mln. Pod tym względem bardziej niż dzisiejsze waluty przypomina ona metale szlachetne, których wydobycie też jest ograniczone. Początkowo w bitcoinach można było płacić wyłącznie za transakcje internetowe, ale coraz więcej tradycyjnych sklepów, hoteli i lokali gastronomicznych akceptuje płatności w tej walucie.

W październiku Federalne Biuro Śledcze (FBI) zlikwidowało "podziemną" giełdę Silk Road, na której za bitcoiny można było kupić narkotyki i inne nielegalne towary. Pokłosiem tej akcji było poniedziałkowe posiedzenie amerykańskiej senackiej Komisji ds. Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Administracji poświęcone "obietnicom i zagrożeniom", jakie niosą wirtualne waluty.

Wśród przesłuchiwanych przez Komisję był m.in. przedstawiciel Departamentu Sprawiedliwości, który ocenił, że wirtualne waluty "same przez się nie są nielegalne". Płatności w bitcoinach i konkurencyjnych jednostkach płatniczych stanowią według niego "uprawnioną usługę finansową". Nawet przewodniczący Fedu Ben Bernanke w przesłanym Komisji komentarzu zauważył, że wirtualne waluty mogą poprawić wydajność i bezpieczeństwo systemu płatniczego. Dotąd użytkownicy bitcoina obawiali się, że banki centralne, mające w swoich krajach monopol na emisję pieniądza, będą kwestionowały je go legalność.