W poniedziałek zakończyła się 11-dniowa wizyta patriarchy Kiryłła w Ameryce Południowej. Zwierzchnik cerkwi prawosławnej odwiedził Kubę, Paragwaj, Chile, Brazylię, zaglądnął też na Antarktydę do rosyjskiej stacji badawczej. Jak podliczyła gazeta RBK podróż kosztowała co najmniej 20 mln rubli (1,03 mln zł) plus kilka tysięcy dolarów na dobę mógł kosztować postój rosyjskiego samolotu na lotniskach amerykańskich.
Patriarcha podróżował samolotem IŁ-96-300, którym zarządza administracja prezydenta Rosji i obsługiwany przez specjalny oddział lotników „Rosja". Na same paliwo lotnicze zostało wydane ok. 8,4 mln rubli. Jeszcze 12,5 mln rubli kosztowało wypożyczenie samolotu linii Antarctic Airways dla 30 pasażerów, którym patriarcha ze świtą poleciał z Chile na Antarktydę i z powrotem.
- Z ekonomicznego punktu widzenia Rosyjska Prawosławna Cerkiew (RPC) jest gigantyczną korporacją, która pod jedną nazwą skupia dziesiątki tysięcy samodzielnych lub wpół samodzielnych agencji. To każdy klasztor, plebania, pop - pisał o cerkwi socjolog Nikołaj Mitrochin.
Od Kremla patriarcha dostaje nie tylko środki transportu, ale też ochronę (to była jedna z pierwszych decyzji Putina-prezydenta) oraz rezydencje. Trzy z czterech posiadanych - w Czystym Zaułku w Moskwie, w klasztorze Daniły i w Pieriediełkino - to tak naprawdę rezydencje państwowe.
Więcej o finansach rosyjskiej cerkwi w jutrzejszej Rzeczpospolitej