W sezonie 2007 – 2008 na przedstawienia wystawiane na nowojorskim Broadwayu sprzedano bilety za 937 mln dolarów. Wielkim sukcesem jesienią ubiegłego roku był spektakl „A Steady Rain” z Danielem Craigiem. Przez tydzień zarobił 1,17 mln dolarów i pobił w ten sposób wcześniejszy rekord należący do widowiska „700 Sundays” (1,06 mln dolarów).
Na Broadwayu bilety na wielkie przeboje: „The Lion King”, „Mamma mia”, kosztują trochę ponad 60 dolarów. I to pozwala tamtejszym teatrom dobrze funkcjonować. W Polsce cena biletów powinna wynosić 100 – 150 zł, aby zapewnić samodzielność ekonomiczną większości teatrów. Jest jednak znacznie niższa, dlatego teatry muszą być dotowane. Bilety w Teatrze Kamienica kosztują 50 zł. To ledwo wystarcza na wiązanie końca z końcem.
Nawet więc sceny, na których grane są komedie i farsy, są deficytowe. Oprócz niskich cen biletów przyczyną jest wielkość sal. Spektakle komercyjne w Londynie i Nowym Jorku wystawiane są w teatrach na co najmniej tysiąc miejsc. W Polsce tylko parę scen dramatycznych może się pochwalić widownią na więcej niż 500 osób.
Ciekawą opcją dla prywatnych inwestorów mogą być stosunkowo tanie spektakle, grane najwyżej przez trzech – czterech aktorów. Przez trzy lata są w stanie zarobić ponad 200 tys. zł, a w przypadku hitów – nawet 500 tys. zł. Wyłożyć na nie trzeba zwykle około 60 tys. zł plus koszty tantiem wynoszące do 10 proc. wpływów z biletów.
[ramka][srodtytul]Jeśli teatr, to tylko w centrum[/srodtytul]