Jak to robią w Ameryce

W USA inwestowanie w rzadkie monety jest bardzo popularne: liczba inwestorów kolekcjonerów przekracza 20 mln, prócz tego są tysiące dilerów. Na początek wystarczy mieć ok. 5 tys. dolarów

Publikacja: 29.10.2008 23:39

Jak to robią w Ameryce

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Red

Kupując tanie monety, nikt oczywiście nie zbije szybko kapitału. Nawet niektóre starożytne rzymskie monety z brązu można dziś kupić za dwa dolary.

Monety o wartości inwestycyjnej są dość drogie. W 1934 r. rzadka moneta z 1856 r. „Flying Eagle” w dziewiczym stanie kosztowała 12,5 dolara. Dziś trzeba za nią zapłacić co najmniej 5 tys. dolarów. Bardziej popularne monety centowe z tego samego roku kosztowały wówczas od 25 centów do dolara. Dziś ich ceny oscylują między 50 a 250 dolarów. Niektóre centy z 1969 r. inwestorzy kupowali na jednej aukcji po 16,5 tys. dolarów, by na innej sprzedać za ponad 30 tys. dolarów.

Dla początkującego kolekcjonera pierwszym krokiem jest zakup przewodnika „A Guide Book of United States Coins” Kennetha Bressetta. Znajdują się tam dość dokładne i wiarygodne ceny wszystkich amerykańskich monet, od czasów kolonialnych do dzisiaj. Warto zwrócić uwagę na to, że jeśli w serii monet większość wyceniona jest na ok. dziesięć dolarów, to dwie, trzy kosztują od 200 do 500 dolarów.

Umiarkowanie wyceniane monety także mogą przynosić pokaźny dochód. Przed niewielu laty „czerwone” centy z głową Indianina sprzedawano po dwa dolary. Dziś ich ceny wahają się od 200 do 500 dolarów. Najlepszy interes robi się jednak na rzadkich monetach z okresu wielkiego kryzysu lat 20. Ceny niektórych z nich rosną o 30 – 50 proc. rocznie.

Najlepszym miejscem do kupna i sprzedaży są aukcje. Kupowanie monet bezpośrednio w państwowej mennicy (US Mint) nie zawsze się opłaca. Na przykład pamiątkowa półdolarówka z 1982 r. z głową George’a Washingtona kosztowała w mennicy 8 dolarów, a obecnie można za nią dostać 3 dolary. Niektóre produkty US Mint mają hologramy albo malowane są farbami. Poważni kolekcjonerzy uznają takie monety za zniszczone. W najlepszym razie można dostać za nie wartość nominalną.

Inwestorom stanowczo odradza się kupowanie amerykańskich monet za pośrednictwem firm reklamujących się w telewizji i gazetach. Nazwy tych firm sugerują związki z mennicą państwową: National Collector’s Mint, Franklin Mint, Bradford Exchange. Korzystanie z ich usług to recepta na straty. Reklamowane w TV „Morgan Dollars” oferowano po 300 dolarów, a na rynku można je nabyć za cenę dziesięciokrotnie niższą.

Godne uwagi, choć czasem wymagające wyższych nakładów, jest inwestowanie w złote monety USA. Polecane są monety Golden Eagle. Jako jedyne na świecie mają one atest i są gwarantowane przez rząd USA. Nie ma wątpliwości, że zawierają 22-karatowe złoto i ważą tyle, ile powinny. Sprzedają się znakomicie. Półuncjowa moneta, która nie była w obiegu, kosztuje obecnie 539 dolarów, a moneta ważąca jedną dziesiątą uncji – 112 dolarów.

Kupując tanie monety, nikt oczywiście nie zbije szybko kapitału. Nawet niektóre starożytne rzymskie monety z brązu można dziś kupić za dwa dolary.

Monety o wartości inwestycyjnej są dość drogie. W 1934 r. rzadka moneta z 1856 r. „Flying Eagle” w dziewiczym stanie kosztowała 12,5 dolara. Dziś trzeba za nią zapłacić co najmniej 5 tys. dolarów. Bardziej popularne monety centowe z tego samego roku kosztowały wówczas od 25 centów do dolara. Dziś ich ceny oscylują między 50 a 250 dolarów. Niektóre centy z 1969 r. inwestorzy kupowali na jednej aukcji po 16,5 tys. dolarów, by na innej sprzedać za ponad 30 tys. dolarów.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy