O planowanych inwestycjach w sektorze elektroenergetycznym, wyzwaniach związanych z nimi i finansowaniu dyskutowali uczestnicy debaty zorganizowanej wspólnie przez redakcję „Rz” i Instytut Studiów Wschodnich.
Wszyscy przyznali, że inwestycje są koniecznością ze względu na przestarzałe bloki w polskich elektrowniach i z powodu presji Komisji Europejskiej na ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Dyskusyjna jest jednak skala potrzebnych i możliwych do wykonania projektów. Wiceminister Joanna Strzelec-Łobodzińska mówiła w czasie debaty, że resort zebrał od firm sektora informacje o ich planach. – Chodziło nam o inwestycje nie tylko takie, które już są realizowane, fizycznie rozpoczęte przed końcem 2008 r., ale też przygotowywane do 2030 roku – powiedziała. – I dostaliśmy informację o 60 projektach o łącznej mocy ponad 32 tys. MW, która napawa chyba jednak obawą, a nie optymizmem.
Zdaniem wiceminister gospodarki trudno jednoznacznie powiedzieć, które z projektów uda się zrealizować.
– Relatywnie szybko, czyli w roku 2015 – 2016, muszą się pojawić nowe moce – mówił Tomasz Zadroga, prezes Polskiej Grupy Energetycznej. – Wtedy nastąpi pierwszy etap zamykania starych bloków. W naszej grupie – najpierw w Turowie, a potem w Dolnej Odrze.
Prezes Zadroga tłumaczył, że decyzje o zamknięciu bloków wynikają m.in. z ekonomiki biznesu. – Żaden rozsądny menedżer nie podejmie decyzji o wytwarzaniu energii po roku 2020 ze starych, niezmodernizowanych bloków, bo to po prostu nie będzie opłacalne – dodał.