Jeszcze na początku wczorajszej sesji wszystko wskazywało na to, że kupujący zapomnieli o wtorkowej korekcie (WIG20 spadł o 0,5 proc.) i przystąpili ponownie do ciągnięcia notowań w górę. To za sprawą mocnej postawy giełd w Azji i Europie Zachodniej, gdzie cieszono się z kolejnych lepszych od prognoz wyników finansowych spółek.
Także początek sezonu publikacji rezultatów kwartalnych na naszym rynku przedstawia się nie najgorzej – rano większymi od oczekiwań analityków zyskami pochwaliła się TP (na koniec sesji akcje zyskały 1,9 proc.).
Niestety szybko się okazało, że entuzjazm inwestorów był krótkotrwały. Wkrótce po otwarciu kursy akcji na GPW zaczęły się osuwać. Ostatecznie WIG20 zakończył dzień podobnie jak dzień wcześniej – 0,5 proc. na minusie. Zaważyła na tym słaba postawa części banków: BZ WBK (podał nieco słabsze od prognoz wyniki), a także PKO BP i BRE. Jedynym z głównych indeksów, który symbolicznie oparł się przecenie, był sWIG80 (+0,04 proc.). Tym razem – w odróżnieniu od wtorku – korekcie w Warszawie towarzyszyły już zniżki indeksów w Europie Zachodniej.
Za pogorszenie nastrojów w pewnym stopniu obwiniać można kolejne rozczarowujące informacje makroekonomiczne z USA (już dzień wcześniej inwestorzy nerwowo zareagowali na doniesienia o słabszych od prognoz nastrojach amerykańskich konsumentów). Tym razem powodem do niepokoju stał się raport o nowych zamówieniach na dobra trwałego użytku, które zamiast powiększyć się w czerwcu o 1 proc., o tyle właśnie zmalały. Szybko jednak zauważono, że to efekt spadku z natury bardzo zmiennych zamówień lotniczych, a zlecenia na pozostałe dobra urosły zgodnie z prognozami o 0,6 proc.
Choć od lipcowego szczytu WIG20 oddalił się już o ok. 1 proc., to trudno mówić, że korekta zniwelowała sporą część wcześniejszej zwyżki. Indeks wciąż jest prawie 9 proc. powyżej poziomu z początku miesiąca.