Ankietowani przez „Rz" ekonomiści z 22 instytucji finansowych jednomyślnie spodziewają się kolejnego cięcia kosztu pieniądza. Niespodzianki nie powinno być, na co wskazują też wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej w ostatnich tygodniach. Posiedzenie Rady zaczyna się jutro, decyzję poznamy w środę. Pytanie, czy siła spowolnienia polskiej gospodarki może skłonić RPP do bardziej radykalnej reakcji?
Wyhamowanie konsumpcji musiało zaskoczyć wielu członków gremium. Nawet „gołębia" Elżbieta Chojna-Duch jeszcze kilka dni przed odczytem mówiła, że spodziewa się wzrostu PKB pomiędzy 1,5 proc. a 2 proc. Okazało się, że gospodarka rośnie już tylko w tempie 1,4 proc.
Jedną z przyczyn tego, że Polacy nie wydają więcej niż rok temu, jest utrzymujący się wysoki wzrost cen w czasie, kiedy coraz uważniej liczymy pieniądze. Nasze wynagrodzenia nominalnie rosną w niespełna 3-procentowym tempie – od czterech miesięcy wolniej niż inflacja. Zgodnie z prognozami analityków, listopad był piątym kolejnym miesiącem realnego spadku średniej płacy. – Zwracałem uwagę na to, że polityka wysokiej inflacji zakończy się spowolnieniem wzrostu gospodarczego. Nie można próbować oszukiwać ludzi w ten sposób, że ogranicza się realną wartość ich zarobków przy szybko rosnących cenach. W pewnym momencie takie działania wbrew zasadom ekonomii mszczą się. I tak jest w tym wypadku – uważa Rafał Antczak, członek zarządu Delloite. W 2009 r. wzrost cen również przekraczał 3,5 proc., ale konsumpcja trzymała się mocno. Wtedy jednak dodatkowym bodźcem była obniżka stawek podatkowych i składki rentowej.
Dariusz Filar, były członek RPP, przyznaje, że teraz spadek dynamiki konsumpcji jest bardziej znaczący niż można było się spodziewać, ale nie wini za to polityki władz monetarnych. – Obniżenie konsumpcji jest głównie pochodną sytuacji na rynku pracy. Nie mamy przyrostu zatrudnienia, w efekcie płace, jeśli rosną nominalnie, to tylko trochę – mówi. Przyznaje jednak, że gdyby dzisiaj zasiadał w RPP, nie zagłosowałby w środę za cięciem stóp procentowych. – Wyniki gospodarki nie zmieniają prawdopodobieństwa zmniejszania się inflacji w kierunku celu 2,5 proc. – podkreśla. A ten, zgodnie z projekcją NBP, ma zostać osiągnięty w przyszłym roku.
Jakub Borowski z Kredyt Banku wyjaśnia, że mocniejsze zaostrzenie polityki pieniężnej kilka kwartałów temu, w pierwszej kolejności pogorszyłoby sytuację na rynku pracy, co jeszcze bardziej ograniczyłoby teraz popyt konsumpcyjny. – Teza, że RPP powinna była szybciej i bardziej radykalnie podnosić stopy, żeby zdusić inflację, jest nieuprawniona – uważa ekonomista.