Dlatego czwartkowa sesja przyniosła lekkie zwyżki złotego. Gracze zlekceważyli m.in. rozczarowujące dane o marcowej produkcji przemysłowej w Polsce, która była o 2,9 proc. niższa niż rok temu. Prognozy zakładały spadek o 2,4 proc. W pierwszej reakcji na ten odczyt nasz pieniądz stracił jednak po ok. jednym groszu do innych walut. Później jednak szybko odrobił przecenę.
Przed zamknięciem za euro płacono w Warszawie 4,11 zł, czyli 0,1 proc. mniej niż dzień wcześniej. Szwajcarski frank potaniał o 0,3 proc., do 3,38 zł. Amerykański dolar, który na rynkach globalnych tracił 0,3 proc. do euro, spadał o 0,5 proc., do nieco ponad 3,14 zł.
Silna postawa złotego to efekt stałego napływu do Polski świeżego kapitału z zagranicy, który kupuje nasze obligacje. Wczoraj ich ceny wzrosły do najwyższych poziomów w historii. Rentowność papierów dziesięcioletnich wynosiła po południu tylko 3,44 proc. wobec 3,48 proc. w środę. Oprocentowanie pięciolatek zmalało do 2,96 proc. (z 2,99 proc.),?a dwulatek do 2,81 proc. (2,85 proc.).