Dla­te­go czwart­ko­wa se­sja przy­nio­sła lek­kie zwy­żki zło­te­go. Gra­cze zlekceważy­li m.in. roz­cza­ro­wu­ją­ce da­ne o mar­co­wej pro­duk­cji prze­my­sło­wej w Pol­sce, któ­ra by­ła o 2,9 proc. ni­ższa niż rok te­mu. Pro­gno­zy za­kła­da­ły spa­dek o 2,4 proc. W pierwszej reakcji na ten odczyt nasz pieniądz stracił jednak po ok. jednym groszu do innych walut. Później jednak szybko odrobił przecenę.

Przed zamknięciem za euro płacono w Warszawie 4,11 zł, czyli 0,1 proc. mniej niż dzień wcześniej. Szwajcarski frank potaniał o 0,3 proc., do 3,38 zł. Amerykański dolar, który na rynkach globalnych tracił 0,3 proc. do euro, spadał o 0,5 proc., do nieco ponad 3,14 zł.

Sil­na po­sta­wa zło­te­go to efekt sta­łe­go na­pły­wu do Pol­ski świe­że­go ka­pi­ta­łu z zagra­ni­cy, któ­ry ku­pu­je na­sze ob­li­ga­cje. Wczo­raj ich ce­ny wzro­sły do naj­wy­ższych po­zio­mów w historii. Ren­tow­ność pa­pie­rów dzie­się­cio­let­nich wy­no­si­ła po po­łu­dniu tyl­ko 3,44 proc. wo­bec 3,48 proc. w śro­dę. Opro­cen­to­wa­nie pię­cio­la­tek zma­la­ło do 2,96 proc. (z 2,99 proc.),?a dwu­la­tek do 2,81 proc. (2,85 proc.).