Jeszcze w pierwszym kwartale tego roku inwestorzy wycofywali pieniądze z rynków wschodzących. Teraz tam wracają. Według agencji Bloomberg w drugim kwartale tego roku poprzez amerykańskie fundusze ETF trafiło tam aż 11 mld USD, czyli najwięcej od 2012 r. Czy to oznacza, że na rynki te powrócą zwyżki?
Zdania analityków są podzielone. Jedni uważają, że rynki rozwijające się ucierpią wraz z wygaszaniem programu dodruku pieniądza w USA. Według innych kapitał z rynków dojrzałych, gdzie akcje są już zbyt drogie, w końcu trafi na wschodzące rynki akcji, wspierając tam wzrost cen.
– W tym roku rynki wschodzące (m.in. Turcja, Brazylia, rynki azjatyckie, w tym Chiny) dobrze się prezentują. Preferuję teraz rynki azjatyckie, zwłaszcza chiński. Akcje są tam notowane z dużym dyskontem w stosunku do średniej wyceny spółek z rynków wschodzących. Zatem relacja potencjalnego zysku do ryzyka jest atrakcyjna – mówi Marcin Mierzwa z Biura Maklerskiego Alior Banku.
Rynki wschodzące to bardzo niejednorodna grupa.
– Chiny wdrażają reformy i utrzymują przyzwoite tempo wzrostu (ponad 7 proc.). Indie po ostatnich wyborach również mają szansę na diametralne zmiany i poprawę tempa wzrostu (4,6 proc.). Natomiast Brazylia (wzrost ok. 2 proc.) czy Rosja (ryzyko recesji) wyraźnie sobie nie radzą – uważa Piotr Szulec z Pioneer Pekao TFI.