Elektromobilność potrzebuje wsparcia

Mimo że na polskich drogach nie widać zbyt wiele samochodów elektrycznych, to nadal pozostaję optymistą.

Publikacja: 14.12.2020 22:00

Rząd zadeklarował, że w Polsce w 2025 będzie 1 mln samochodów elektrycznych. Dziś, na pięć lat przed tą deklarowaną datą, po polskich drogach jeździ ok. 9 tys. elektryków, czyli niecały 1 proc. z tego, co zapowiadał rząd.

Powodów takiego stanu rzeczy jest zapewne kilka, ale dwa z nich są najpoważniejsze. Polska jest bodaj jedynym państwem w Unii Europejskiej, w którym nie funkcjonuje system dopłat do sprzedaży samochodów elektrycznych oraz nie ma systemu zachęt podatkowych dla zakupu i użytkowania elektryków. Pomimo bardzo szczodrych obietnic rządowych system dopłat nie ruszał przez ponad dwa lata z miejsca.

W lecie bieżącego roku dość niespodziewanie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił jednomiesięczny program pilotażowy. Urzędnicy NFOŚ deklarują, że system dopłat z prawdziwego zdarzenia wystartuje na wiosnę przyszłego roku. Warunkiem jest ukończenie procesu uzgadniania szczegółów z Komisją Europejską. Zgoda KE jest tutaj konieczna z uwagi na fakt, że dopłaty mają objąć zarówno osoby prywatne, jak i firmy. A wszelka pomoc publiczna dla firm musi być notyfikowana w Komisji Europejskiej.

Jak na razie system zachęt dla nabywców samochodów elektrycznych jest, póki co, raczej skromny. Właściciele i użytkownicy samochodów elektrycznych mogą w Polsce liczyć na skromne przywileje w porównaniu z tym, co oferują inne państwa europejskie. W grę wchodzą: zwolnienia z opłat w strefach płatnego parkowania, możliwość jazdy po buspasach, zwolnienie z akcyzy i bardziej korzystne warunki amortyzacji samochodów.

Obniżone podatki

W Norwegii, kraju, który chyba najbardziej na świecie promuje elektryki, sprzedaż samochodów z napędem spalinowym obłożona jest bardzo wysokimi podatkami. Ich wartość sięga połowy wartości sprzedawanego samochodu. Stawiając na elektryfikację floty pojazdów osobowych, rząd norweski zniósł podatki, w tym VAT, dla samochodów elektrycznych. Taki zabieg spowodował wyrównywanie cen sprzedaży samochodów spalinowych i samochodów elektrycznych. To proste rozwiązanie jest o tyle zasadne, że nie wymaga budowania skomplikowanego systemu dopłat, które trzeba następnie rozliczać i sprawdzać, czy oby na pewno dopłaty zostały przyznane w uzasadniony sposób. System norweski się sprawdza, już ponad połowa nowo sprzedawanych samochodów to auta elektryczne lub pojazdy mające napęd hybrydowy typu plug-in.

Do niedawna w związku z brakiem systemu dopłat do samochodów elektrycznych centrale koncernów motoryzacyjnych alokowały dla polskich sieci sprzedaży bardzo małą liczbę samochodów, wychodząc z założenia, że przy braku systemu wsparcia trudno będzie w Polsce znaleźć wielu ich nabywców. Mieliśmy przez wiele miesięcy do czynienia z samospełniającym się proroctwem. W związku z małą podażą ograniczeniu ulegał również popyt. Dilerzy samochodowi nie dysponowali odpowiednią liczbą samochodów gotowych do sprzedaży w atrakcyjnych cenach i zamiast sprzedawać i promować samochody elektryczne, z braku laku namawiali do kupna tradycyjnych samochodów spalinowych. Wolumen sprzedaży nowych aut elektrycznych w Polsce był jeszcze do niedawna tak mały, że nawet sprzedająca przez internet Tesla nie miała polskiego konfiguratora i jej amatorzy musieli udawać się do krajów ościennych, często do Berlina, aby dokonać zakupu samochodu.

Ale sytuacja się zmienia, i to dynamicznie. Trzeba przyznać, że jeszcze do niedawna samochody elektryczne, poza najbardziej ekskluzywnymi i najdroższymi modelami, miały stosunkowo niewielkie zasięgi. Ale na szczęście technologia idzie bardzo szybko do przodu. Już dziś na rynku standardowy samochód elektryczny dysponuje zasięgiem 300 i więcej kilometrów. A w przyszłym roku na polski rynek wchodzi cały szereg nowych samochodów elektrycznych, z zasięgami rzędu 400 i więcej kilometrów na jednym ładowaniu... Należy też pamiętać, że co prawda ceny pojazdów elektrycznych nie spadają w zauważalny sposób, ale klient wraz z wejściem na rynek nowego modelu dostaje w porównywalnej cenie auto lepiej wyposażone i z coraz większym zasięgiem. Dodatkowo, europejskie rozporządzenie dotyczące limitów emisji z silników samochodowych obliguje koncerny do sprzedaży odpowiedniej liczby samochodów elektrycznych. W konsekwencji są oni zmuszeni do subsydiowania ich sprzedaży dzięki marżom, jakie uzyskują przy sprzedaży samochodów spalinowych.

Taniejące technologie

W debacie publicznej pojawiają się jeszcze pytania o zasadność wspierania sprzedaży samochodów elektrycznych, czasem przedstawianych jako „fanaberia i zabawka dla bogatych". Wraz z coraz większymi wolumenami sprzedaży cena samochodów elektrycznych będzie spadać. W niedalekiej przyszłości cena elektryków nie tylko wyrówna się z samochodami tradycyjnymi, ale nie zatrzyma się i w konsekwencji być może będą one nawet tańsze niż obecnie oferowane na rynku samochody spalinowe. Większość z nas pamięta początki telefonii komórkowej, kiedy były one dość nieporęczne, a poza tym bardzo drogie i dostępne dla nielicznych wybrańców. Dziś telefon komórkowy jest popularnym prezentem dla dzieci. Podobnie będzie z samochodami elektrycznymi, i to w bardzo niedługiej przyszłości. W chwili obecnej należy jednak wesprzeć środkami publicznymi rozwój tej technologii.

Musimy pamiętać, że elektryfikacja transportu kołowego, w szczególności w państwach importujących tradycyjne paliwa takie jak ropa, jest ze wszech miar opłacalna dla całości gospodarki. Dziś na import paliw zużywanych rocznie w samochodach osobowych w Polsce wydajemy około 50 mld zł. Zamiana ropy na elektryczność wytwarzaną w kraju to oszczędność dla polskiej gospodarki, polskiego bilansu handlowego, rzędu 34 mld zł rocznie. Ta oszczędność będzie miała wpływ na tworzenie wartości dodanej naszej gospodarki, w szczególności miejsca pracy. Dodatkowo nie trzeba chyba nikomu przypominać, że samochody elektryczne to lepsza jakość powietrza i nawet w polskich warunkach, energetyki w większości opartej o węgiel, mniejsze emisje gazów cieplarnianych. Dodajmy jeszcze, że samochody elektryczne to większy komfort życia, szczególnie w mieście z uwagi na mniejsze emisje hałasu. Z tych właśnie powodów jest chyba oczywiste, że przyszłość napędów w transporcie drogowym nie tylko w Polsce, ale i na świecie należy do napędów elektrycznych.

- Autor jest prezesem Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych

Rząd zadeklarował, że w Polsce w 2025 będzie 1 mln samochodów elektrycznych. Dziś, na pięć lat przed tą deklarowaną datą, po polskich drogach jeździ ok. 9 tys. elektryków, czyli niecały 1 proc. z tego, co zapowiadał rząd.

Powodów takiego stanu rzeczy jest zapewne kilka, ale dwa z nich są najpoważniejsze. Polska jest bodaj jedynym państwem w Unii Europejskiej, w którym nie funkcjonuje system dopłat do sprzedaży samochodów elektrycznych oraz nie ma systemu zachęt podatkowych dla zakupu i użytkowania elektryków. Pomimo bardzo szczodrych obietnic rządowych system dopłat nie ruszał przez ponad dwa lata z miejsca.

Pozostało 90% artykułu
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika