Na razie nie mówią, czy zakończą protest na dobowej akcji. Ale jeśli 16 kopalń stanie nawet na 24 godziny, to nie wydobędą ok. 200 tys. ton węgla – to tyle, ile elektrownie spalające ten surowiec zużywają przez dwa dni.
– Każdą akcję strajkową łatwo jest zacząć, ale zdecydowanie trudniej skończyć – przyznaje Wacław Czerkawski, wiceprezes Związku Zawodowego Górników w Polsce. Związek ten wraz „Solidarnością”, „Kadrą” i „Przeróbką” zawiązał komitet strajkowy, który na 10 grudnia zapowiedział referendum wśród załogi w sprawie akcji planowanej na 17 grudnia. Do komitetu dołączyły już wszystkie górnicze związki zawodowe. Dominik Kolorz, szef górniczej „S”, mówi, że o wynik jest spokojny – wierzy, że górnicy na strajk się zgodzą.
– Przewidujemy różne scenariusze strajku, zarówno jednodniowe, jak i kilkudniowe – mówi rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej. O kosztach nie chce mówić wprost. – Już to wiele razy przerabialiśmy. Jak mówimy, że będą straty, to górnicy mówią, że nie będzie, bo nadrobią wydobycie. Powiem więc, że jeżeli kopalnie staną na 24 godziny, to na powierzchnię nie wyjedzie 193 tys. ton węgla, bo tyle wynosi nasze średnie dobowe wydobycie.
Z danych Ministerstwa Gospodarki przygotowanych w styczniu (przy okazji groźby strajku generalnego w górnictwie) wynika, że dzienny koszt strajku w KW to ok. 46 mln zł. A i tak po dziesięciu miesiącach tego roku Kompania ma straty netto w wysokości ponad 14 mln zł.
Tyle że np. dla elektrowni (ok. 55 proc. rynku węgla energetycznego dostarcza właśnie KW) przy i tak niższym wydobyciu tego surowca w tym roku nawet kilkadziesiąt tysięcy ton opóźnionej dostawy węgla może być problemem. Elektrownie zużywają bowiem ok. 42 mln ton węgla kamiennego rocznie, czyli dziennie ponad 110 tys. ton. Jeden dzień zatrzymania wydobycia w Kompanii Węglowej oznacza dla energetyków wykorzystanie dwudniowych zapasów. Zbigniew Madej uspokaja, że problemów z dostawami z powodu strajku nie będzie.