Po tym, jak Wizz Air w ubiegłym tygodniu ogłosił, że zostaje na lotnisku w Warszawie, wydawało się, że podobna decyzja ze strony Ryanaira jest kwestią kilku dni. Irlandzki przewoźnik spędził jednak tydzień na przepychankach z zarządem modlińskiego portu. Kiedy nie uzyskał oczekiwanych efektów, zdecydował się zostać na głównym warszawskim lotnisku im. Chopina.
– To kwestia czasu, ale moim zdaniem Ryanair wróci do Modlina – mówi Sebastian Gościniarek, założyciel i partner w firmie BBSG Infrastruktura Sport Sektor Publiczny. Jego zdaniem irlandzka linia znana z agresywnego stylu negocjacji postanowiła „przeczołgać" zarząd modlińskiego lotniska, żeby wymóc jak najkorzystniejsze dla siebie warunki. – Dopłacać nie będziemy – twardo mówi Edyta Mikołajczyk, doradca prezesa modlińskiego lotniska. Zdaniem Mikołajczyk Ryanair i tak już dostał od portu doskonałą ofertę – stawki niższe o 65 procent od tego, co płaci w Warszawie.
Czekanie na jesień
Jak przetrwa Modlin bez regularnych przewoźników? Port nie ma w tej chwili podpisanej żadnej znaczącej finansowo umowy. – Nieustannie negocjujemy z przewoźnikami czarterowymi – mówi Edyta Mikołajczyk. Na razie na lotnisku lądują samoloty prywatne, w sezonie jesienno-zimowym powinny pojawić się loty czarterowe. Wierzymy, że Ryanair wróci – mówi Mikołajczyk.
Adrian Furgalski z zespołu Doradców Gospodarczych TOR nie ukrywa swojego rozgoryczenia. – Sprawa Modlina to typowy przypadek polskiej niemocy, w której właściciele – samorząd, Ministerstwo Transportu poprzez PPL i Agencję Mienia Wojskowego, oraz Nowy Dwór Mazowiecki – umywają ręce.
Furgalski nie ma wątpliwości, że Ryanair cynicznie wykorzystuje trudną sytuację Modlina, negocjując swoje stawki, a jednocześnie „pilnując" Wizz Aira, który pozostał na lotnisku im. Chopina.