Guzikiewicz wyjaśnił PAP, że strajk ostrzegawczy został zawieszony do poniedziałku do godzin przedpołudniowych, aby nie złamać ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
Jak mówił wcześniej, w środę na konta stoczniowców miała trafić druga rata wynagrodzenia za sierpień. - Tak się jednak nie stało. Doszło do zajęcia pieniędzy przez komornika. Ludzie mają dość tej sytuacji - dodał. Stocznia Gdańsk ma kłopoty finansowe. Pracownicy od maja otrzymują wynagrodzenie w ratach.
- Niestety, zabrakło pieniędzy w kasie firmy. Nic nie wiem o blokadzie konta, czy zajęciu pieniędzy firmy przez komornika. Prawda jest taka, że Stocznia Gdańsk przeżywa od wielu miesięcy problemy finansowe, bolejemy nad tym. Dziś poszły przelewy do 700-osobowej grupy pracowników, a reszta załogi, ok. 500 osób, otrzyma pieniądze w poniedziałek - powiedział PAP rzecznik prasowy ukraińskiego udziałowca stoczni Jacek Łęski.
Guzikiewicz powiedział, że jednym z powodów protestu są też informacje podane w środowym artykule "Agencja Rozwoju Przemysłu manipuluje. Niekontrolowany wyciek w sprawie Stoczni Gdańsk" przez trojmiasto.pl. Portal ujawnił, że upadek stoczni jest praktycznie przesądzony, bo ARP odrzuciła projekt jej ratowania. Zamiast jednak to ujawnić, zamówiła w firmie PR schemat kampanii informacyjnej, która ma zdjąć z niej odpowiedzialność za taką decyzję. trojmiasto.pl ujawniło treść dokumentu autorstwa spółki PR.
- Okazuje się, że mniejszościowy udziałowiec stoczni już podjął decyzję, co do jej przyszłości. Pracowników nie interesują zabawy między właścicielami stoczni, chcą po prostu pracy i pieniędzy za nią - powiedział wiceszef stoczniowej "S".