Spółka szacuje, że deficyt węgla w Niemczech może wzrosnąć do 55 mln ton do 2020 r. W tym samym czasie deficyt tego surowca w Polsce i w Czechach może sięgnąć nawet 20 mln ton, jeśli dojdzie do ograniczenia produkcji w nierentownych kopalniach polskich i czeskich. – Spodziewamy się, że w 2020 r. łącznie te trzy kraje mogą importować do 75 mln ton węgla – dodaje Janusz Jakimowicz, prezes PD Co, spółki, która z ramienia Australijczyków realizuje lubelski projekt.
Prairie przekonuje, że ich projekt jest szansą na alternatywne źródło dostaw dla Europy. Spodziewa się, że wydobycie w nowej kopalni ruszy w 2022 r. Docelowo chce produkować 6 mln ton węgla (energetycznego i półkoksowego) i wysyłać go głównie na eksport. Cała inwestycja pochłonie około 2,5 mld zł.
Dziś natomiast polski rynek boryka się z nadpodażą węgla energetycznego i nawet najbardziej efektywna kopalnia Bogdanka ma problemy ze sprzedażą. Sytuację pogorszyła Kompania Węglowa, która dla ratowania płynności finansowej wyprzedawała surowiec ze zwałów po promocyjnych cenach. Spółki energetyczne masowo kupowały więc paliwo, co może wpłynąć na spadek zapotrzebowania na ten surowiec w kolejnych miesiącach.
Analitycy nie mają wątpliwości, że w kolejnych latach kluczowe znaczenie dla rynku będą miały rozstrzygnięcia wobec państwowych kopalń. Wiele zależeć będzie od tego, czy uda się wyprowadzić na prostą zakłady Kompanii Węglowej i jaki będzie los tych przekazanych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK).
– Ważnym pytaniem pozostaje, jaki wolumen wydobycia z SRK będzie wygaszony, a ile kopalń trafi do inwestorów. Zależy to również od wyrażenia zgody przez Unię Europejską na program restrukturyzacji górnictwa – zauważa Artur Iwański, analityk DM PKO BP, w swojej najnowszej analizie.