To mniej, niż TUI wnioskował. Według informacji z początku grudnia 2020 Niemcy ubiegali się o dofinansowanie na kwotę 1,8 mld euro. Czyli łącznie kwota państwowego wsparcia miałaby sięgnąć 4,8 mld. Ostatecznie dostała mniej. Ale i tak to oznacza, że firma jest drugim co do wielkości odbiorcą pomocy publicznej w czasie pandemii COVID-19, po Lufthansie, która otrzymała 9 mld euro.
Zdaniem wiceszefowej Komisji Europejskiej, Margrethe Vestager, TUI wyjątkowo ucierpiał z powodu pandemii COVID-19. —Ta pomoc jednak nie jest bezwarunkowa i została przyznana na zasadach nie wypaczających zasad uczciwej konkurencji. Dodatkowo jeszcze zarząd TUI w czasie korzystania ze środków pomocowych nie ma prawa dawać sobie podwyżek, ani wypłacać jakichkolwiek bonusów. TUI ma teraz obowiązek publicznego informowania o wydawaniu pieniędzy z państwowego wsparcia, oraz funkcjonowania zgodnego z unijnymi zasadami transformacji cyfrowej i środowiskowej. Dodatkowo TUI musiał przedstawić biznesplan do roku 2025 włącznie.
TUI jest turystycznym gigantem. W swoich strukturach ma nie tylko biura podróży, ale i hotele, statki wycieczkowe, linię lotniczą, samoloty, portale internetowe oraz agencje podróży. Czyli działa w tych wszystkich segmentach ruchu turystycznego, które najbardziej ucierpiały z powodu pandemii. Teraz okazuje się, że w sytuacji, kiedy sezon zimowy jest praktycznie stracony, poprzednia pomoc publiczna okazała się niewystarczająca, bo spadek wyjazdów wycieczkowych wcale nie malał, a w drugiej połowie roku wręcz się pogłębił. Komisja Europejska przyznała, że gdyby w tej chwili Grupa TUI nie otrzymała kolejnego wsparcia, groziłoby jej bankructwo, a w każdym razie niewypłacalność.
Przy tym pakiecie pomocowym — wskazuje KE — władze niemieckie zdecydowały się na przejęcie udziałów na kwotę 420 mln euro.