Do godziny 18 w piątek 26 maja zarząd Elektrimu, niegdyś popularnej spółki giełdowej, kontrolowanej w 78 proc. przez Zygmunta Solorza, czeka na deklaracje chęci zakupu nowych akcji emitowanych przez spółkę – wynika z naszych informacji. Elektrim zbiera pieniądze, aby uregulować zaległość podatkową, o którą przegrywa spór z fiskusem. Sięga ona 1,3 mld zł.
Termin na zgłoszenie zainteresowania akcjami może zostać jeszcze wydłużony, ale do zamknięcia tego wydania „Rz" nie było informacji, aby miało się to wydarzyć.
Bez bieżącej wyceny
Inwestorzy indywidualni są w o tyle trudnej sytuacji, że – wbrew zapowiedziom prezesa Elektrimu Wojciecha Piskorza – spółka nie opublikowała do tej pory wyceny majątku, która miała być im pomocna. W efekcie inwestorzy dysponują tylko wstępnymi wynikami jednostkowymi i skonsolidowanymi Elektrimu za ub.r.
W tej sytuacji za ciekawostkę można uznać to, że inwestorzy zainteresowani udziałem w emisji powinni przesłać przedpłatę za papiery, które chcieliby nabyć, na konto w banku w Szwajcarii. Przelew także musi dotrzeć w piątek wieczorem. Na podstawie deklaracji ustalona ma zostać cena emisyjna akcji.
Zarząd Elektrimu nie odpowiedział nam, dlaczego nie udostępniono wyceny spółki ani też z jakiego powodu emisja nie może być rozliczana przez krajowy bank. Nie odniósł się również do pytania, dlaczego nie wstrzymał procedury do czasu, aż odbędzie się kolejne zgromadzenie inwestorów, zwołane przez jednego z inwestorów indywidualnych. Termin NWZ to 1 czerwca. Ma się ono zająć wyborem biegłego rewidenta, który wyceniłby Elektrim.