PGNiG od kilku lat się domaga, by koszty importu gazu z Rosji, która prowadzi teraz kolejną wojnę negocjacyjną z Ukrainą, mógł całkowicie uwzględnić w cenniku, ale bez skutku. Dotychczas szef URE skutecznie hamował apetyty PGNiG na podnoszenie cen, kierując się dobrem klientów indywidualnych i wpływem podwyżek na inflację. Wiceprezes URE przyznaje w rozmowie z „Rz”, że powodów do podwyżek nie brakuje, ale tani dolar pomaga firmie, więc sytuacja nie jest dramatyczna.
– PGNiG musi się kierować rachunkiem ekonomicznym i dopóki ceny gazu, ze względu na powiązanie ich z cenami ropy, będą rosły, musi składać wnioski o nowe cenniki – powiedział Paweł Burzyński, analityk w DM BZ WBK.
Sama firma informowała, że w pierwszym kwartale tego roku może mieć nawet 300 mln zł straty na handlu gazem. Inwestorzy już ją zaczęli dyskontować. We wtorek akcje spółki były jednymi z najgorzej się zachowujących spośród papierów największych spółek. W tym roku ich kurs spadł już o prawie 15 proc.
Z PGNiG zawsze był problem – od kiedy został częściowo sprywatyzowany, jako przedsiębiorstwo znajduje się pod większą presją osiągania coraz to lepszych dochodów, a z drugiej strony państwo i politycy naciskają, by ceny dla konsumentów zbyt szybko nie rosły.
26 mld zł wynosi wartość rynkowa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa na GPW