Nowelizacja prawa o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (GMO) się opóźnia. Jak się dowiedziała „Rz”, Komisja Europejska zakwestionowała możliwości wprowadzania zakazu upraw transgenicznych przez sejmiki województw.
– Z projektu zostanie wykreślona możliwość ustanawiania stref wolnych od GMO przez samorządy, ale będą je mogli ustanawiać sami rolnicy lub grupy producentów rolnych – mówi Janusz Zaleski, wiceminister środowiska.
Nie zostanie sprecyzowane, jak liczna grupa producentów będzie mogła wyznaczać strefy bez transgenicznych upraw. – Wystarczy więc, że jedna osoba ogłosi taki zamiar, by ustanowić na jej terytorium zakaz upraw GMO – dodaje Zaleski.
Poprawioną ustawę prześlemy 21 kwietnia do KE. Rząd liczy, że tym razem nie będzie ona miała już żadnych zastrzeżeń. – Propozycja, by sami rolnicy mogli ogłaszać strefy wolne od roślin transgenicznych, tak naprawdę jest jedynym rozwiązaniem i niewiele się różni od stanu obecnego – uważa Robert Grabarkiewicz z Monsanto (czołowy producent GMO na świecie i jedyny dopuszczony do tego rodzaju upraw w Unii). W Unii do uprawy jest obecnie dopuszczona tylko jedna odmiana transgeniczna – kukurydza MON 810. Ale coraz więcej państw zabrania jej wysiewania na polach. Do tej pory zrobiły to: Węgry, Austria, Grecja, Francja i Luksemburg. Kilka dni temu Niemcy ogłosiły zamiar wprowadzenia podobnego zakazu. W Polsce oficjalnie upraw MON 810 nie ma, bo nie można sprzedawać genetycznie modyfikowanego materiału siewnego. Ale zakaz ten, niezgodny z unijnym prawem, rolnicy swobodnie obchodzą, kupując nasiona zmodyfikowanej kukurydzy w Czechach. Uprawy GMO rosną na świecie w tempie kilkunastu procent rocznie.