Dorabianie większego bagażnika samochodom segmentu B, rzadko kiedy dobrze wpływa na ich sylwetkę. Auta po takiej kuracji wyglądają zazwyczaj jak pierwszoklasista z przeładowanym tornistrem na plecach. Jednak w przypadku seata ibizy ST zabieg ten nie zeszpecił kształtów zgrabnego nadwozia wyrysowanego odważną kreską przez byłego stylistę Lamborghini Luca Donckerwolkego.
18 dodatkowych centymetrów, o które wydłużyła się ibiza nie zabrało jej urody, a powiększyło bagażnik do pojemności aż 430 litrów. Plusem jest dość nisko położona krawędź załadunku, co ułatwia ładowanie do bagażnika większych przedmiotów.
W środku miejsca jest tyle samo co w hatchbacku – całkiem przestronnie na przednich fotelach, przycisno na tylnej kanapie – czyli przestrzeń idealna do podróżowania w konfiguracji: rodzice plus dwójka dzieci.
Oko kierowcy cieszy ładnie zaprojektowana deska rozdzielcza. Nie brakuje akcentów rodem z usportowionych wozów – prędkościomierz i obrotomierz opakowano w głębokie, ścięte tuleje, a pod klapkami nawiewów zamontowano siatkę o strukturze plastra miodu.
Fotele są wygodne, dobrze trzymają tułów podczas szybszego pokonywania zakrętów, ale materiał który je pokrywa jest przeciętnej jakości. To nie jedyny przykład oszczędności. Gdy powiększając bagażnik, podniesiemy siedzisko tylnej kanapy, pod spodem zobaczymy gołą gąbkę. Niby szczegół, ale razi.