Oznacza to, że w pierwszym kwartale upadały średnio 2 z każdych 10 tys. firm. Dane te są mniej optymistyczne niż podane przez D&B Poland, z których wynika, że upadłość w pierwszym kwartale ogłosiło 145 spółek, a liczba ta była aż o 22 proc. niższa niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Według Coface wynik z pierwszego kwartału jest o ponad 50 proc. wyższy niż zanotowany jeszcze przed kryzysem (101 upadłości), jednak niższy od zeszłorocznego (168). Sytuacja wyjątkowo źle wygląda w budownictwie, w którym od 2008 r. liczba upadłości stale rośnie. W pierwszym kwartale 2011 r. było to 29 firm, rok wcześniej 23, natomiast w analogicznym okresie 2009 r. tylko 12. - Zatory płatnicze w sektorze budowlanym pogłębiają się. Wzrost cen paliw będzie miał również niekorzystne przełożenie na rentowność branży transportowej oraz dyscyplinę płatniczą firm w niej działających - mówi Marcin Siwa, dyrektor ds. oceny ryzyka w Coface Poland. Poprawia się natomiast sytuacja w przetwórstwie przemysłowym (48 upadłości w stosunku do 59 rok wcześniej) i minimalnie w handlu (39 wobec 40).
Zwracając uwagę na tendencje regionalne, sytuacja wygląda najlepiej w woj. mazowieckim, w którym upadło o 25 proc. spółek mniej niż w pierwszym kwartale 2010 r. Najgorzej wiodło się przedsiębiorcom w dolnośląskim - tam upadło 42 proc. firm więcej (27 wobec 19). W reszcie województw zmiany są stosunkowo niewielkie.
Pocieszający może być fakt, że tylko w styczniu w KRS zarejestrowano 1653 nowe spółki prawa handlowego. Eksperci podkreślają jednak, że te dane nie najlepiej odzwierciedlają rzeczywistość.
- Wiele firm powstaje tylko po to, by starać się o dotacje z UE. Dodatkowo coraz więcej pracodawców zamiast na etat, zatrudnia pracowników na umowy wymagające założenia własnej działalności gospodarczej - zauważa Wojciech Warski, ekspert ds. gospodarczych BCC. Dodatkowo wiele małych firm, gdy nie radzi sobie na rynku, nie wyrejestrowuje się, tylko przechodzi w stan letargu, a ich wyłapanie w statystykach jest niemożliwe.