Jak wynika z informacji „Rz", przez pierwszy tydzień stycznia obroty składów opałowych spadły do 10 proc. ich średniej wartości, co – według naszych szacunków – oznacza nawet 75 mln zł. Handel praktycznie wstrzymano. Powód?
– Rozporządzenia do ustawy pojawiły się tuż przed sylwestrem i do dziś jest problem z ich interpretacją – mówi „Rz" Adam Gorszanów, prezes Towarzystwa Gospodarczego Sprzedawców Polskiego Węgla. Akcyzę muszą rozliczać sami sprzedawcy i to oni mają sprawdzać, czy klient jest zwolniony z akcyzy, czy nie. – Gdy pan Kowalski przyjdzie po worek węgla, musimy go wylegitymować i stworzyć cztery egzemplarze dokumentu dostawy. Kowalski dostaje dwa, jedzie z węglem do domu i jeden musi nam odwieźć lub odesłać jako dowód dostawy. Przy odbiorze nie może podpisać, bo to nie moment dostawy, celnicy za bramą składu mogą to sprawdzić – tłumaczy paradoksy nowego prawa Gorszanów. Dodaje, że przez to zamieszanie składy miały też problem z odbiorem węgla w kopalniach, które przez pierwszy tydzień zrealizowały ok. 10 proc. planowanej sprzedaży węgli grubych.
– Niektóre składy będą sprzedawać tylko węgiel z akcyzą, ok. 10 proc. droższy, bo by móc realizować zwolnienia, muszą się zarejestrować w urzędzie celnym. To odbija się i na nas, i na kopalniach, i na klientach, dlatego w poniedziałek wystąpiłem z prośbą o spotkanie z wiceministrem gospodarki Tomaszem Tomczykiewiczem – mówi Gorszanów.
Kompania Węglowa uruchomiła specjalne infolinie dla klientów dotyczące akcyzy, ale zarówno składy, jak i kopalnie czekają na jasną interpretację przepisów. – To trochę tak, jak z aptekami i receptami „Refundacja do decyzji NFZ". Uznać czy nie? – tłumaczy Gorszanów.
Polska musiała wprowadzić akcyzę na węgiel i koks zgodnie z wymogami UE. Po uwzględnieniu zwolnień do budżetu ma wpływać z tego tytułu ok. 143 mln zł rocznie.