DS4 jest już drugim modelem prestiżowej linii Citroena. W przypadku pierwszego auta tej serii – DS3 – Francuzom udało się stworzyć całkiem udany samochód o oryginalnym sportowym charakterze, stylistycznie niewiele gorszy od kultowego Mini, a jednak o wiele od niego tańszy. DS4 celuje już w inny gust. Pozbawiony jest sportowych aspiracji, może jednak zwabić do salonów coraz liczniejsze grono miłośników modnych crossoverów, czyli podwyższonych aut kompaktowych.
Stylistyce nadwozia trudno coś zarzucić – spełnia swoją główną funkcję, czyli przyciąga zazdrosne spojrzenia innych użytkowników dróg. Wszystko tu ze sobą współgra jak w orkiestrze symfonicznej. Szeroko rozdziawiona gardziel wlotu powietrza ładnie łączy się z pulsującymi podwójnym szewronem chromowanymi listwami. Wcięcia w zderzaku komponują się z zachodzącymi na boki reflektorami. Linia dachu gwałtownie opada ku masywnemu tyłowi. Tam zaś znajdziemy coś na kształt dyfuzora przyozdobionego otworami końcówek wydechu. Pudło nadwozia dumnie prezentuje swoje kształty stojąc wysoko nad drogą na 18-calowych kołach.
Zaglądając do środka miałem jednak wrażenie, że projektanci całą swoją twórczą energię zużyli na wyrysowanie oryginalnego nadwozia. A być może do głosu doszli księgowi, którzy w imię oszczędności, kazali po prostu przełożyć do DS-a kokpit ze zwykłej C „czwórki". Nie jest to jednak całkiem chybione rozwiązanie. Deska rozdzielcza trzyma wysoki poziom. Zegary są ładnie zaprojektowane, materiały dobrej jakości, a kierownica tak przyjemna w dotyku, że wprost nie chce się od niej odrywać dłoni.
Szyku dodają ciemna podsufitka, wstawki na fotelach w kolorze nadwozia i aluminiowe nakładki na pedałach.
Gdy jeszcze zafundujemy sobie kolorową nawigację i doskonale brzmiący system audio DENON, poczujemy się niemal jak w luksusowym wozie.