Prokuratura w Katowicach podjęła dzisiaj decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk. Jako powód podano, że nie udało się znaleźć dowodów na istnienie związku przyczynowego między zachowaniem człowiek, a faktem zapalenia i wybuchu metanu w kopalni. Decyzja nie spodobała się górniczym związkom zawodowym.
- Ta decyzja po raz kolejny pokazuje słabość wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju. W ocenie prokuratury nie da się wprost udowodnić powiązań nieprawidłowości w kopalni wskazanych po katastrofie przez Wyższy Urząd Górniczy z bezpośrednią przyczyną wypadku. Dlatego po raz kolejny nie ma też winnych górniczej katastrofy – stwierdził Jarosław Grzesik, szef górniczej Solidarności.
Jego zdaniem decyzja o umorzeniu śledztwa w sprawie katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk umocni osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo pracy załóg górniczych w świadomości o bezkarności.
- Oni teraz będą przekonani o tym, że jeśli nie będą przestrzegali zasad bezpieczeństwa pracy, że jeżeli będą zmuszać górników do pracy w niebezpiecznych warunkach, to i tak im włos z głowy nie spadnie. Tym umorzeniem prokuratura raz jeszcze potwierdziła, że nie ma mocnych na ludzi z górniczego nadzoru – tłumaczy Grzesik.
Wtóruje mu Piotr Bienek, przewodniczący Solidarności w kopalni Wujek Ruch Śląsk, który wskazuje, że śledczy w ogóle nie dali odpowiedzi na zarzuty postawione po katastrofie przez Wyższy Urząd Górniczy. - M.in. nie ustalili, dlaczego aż tylu ludzi znajdowało się w strefie zagrożenia tąpaniami, w której doszło do katastrofy, dlaczego w kopalni te strefy nie były nadzorowane i dlaczego w rejonie wybuchu była bardzo mała ilość powietrza. Moim zdaniem, gdyby wszystkie przepisy były przestrzegane, to nie zginęłoby tylu ludzi - komentuje Piotr Bienek.