Państwowe spółki energetyczne nastawiają się dziś raczej na zakończenie rozbudowy farm do końca tego roku, by skorzystać jeszcze z zielonych certyfikatów. Od przyszłego roku obowiązywać będzie już model przetargowy, w którym liczyć się ma najniższy koszt.
Na pytanie o ewentualny udział w pierwszej aukcji nie otrzymaliśmy od firm jednoznacznych odpowiedzi.
– O mocach przeznaczonych do pierwszej aukcji będziemy decydować po ogłoszeniu warunków i wolumenów. Spodziewamy się tego jeszcze w tym roku. Wtedy zdecydujemy – mówi Agata Reed, rzeczniczka Enei Wytwarzanie. Podobne tłumaczenie usłyszeliśmy od Magdaleny Rusinek, rzeczniczki Tauronu.
Decyzji nie ma też PGE. Jednak jak wynika z naszych informacji, największy wytwórca energii w kraju chce przygotować do udziału kilka projektów. – Chodzi o kilkadziesiąt megawatów – mówi nam ekspert rynku energetycznego.
Zdaniem Flawiusza Pawluka z Pekao IB państwowe koncerny, nie myśląc dziś o udziale w pierwszej aukcji na zielone moce, mogą przespać moment, kiedy z tych inwestycji będą najwyższe stopy zwrotu. Potem będą one spadać. Ustawa o OZE zakłada referencyjną stopę zwrotu nie wyższą niż 12 proc. W przypadku źródeł wiatrowych oznacza to średnią produktywność na poziomie 27 proc.