Międzynarodowa Agencja Energii i agencja oceny wiarygodności kredytowej Fitch zgodnie przyznają, że ropa podrożeje, ale dopiero pod koniec roku. I to też nie gwałtownie.
We wtorek, 14 kwietnia, ropa podrożała, kiedy Amerykanie poinformowali, że po raz pierwszy od czterech lat wydobycie ropy z łupków zaczyna spadać. Za baryłkę Brenta płacono po 58,25 dol. Analitycy uspokajali, że zmiany w dostawach w USA wcale nie są znaczne, wręcz, ich zdaniem, symboliczne. Według amerykańskiej EIA, odpowiednika europejskiej Międzynarodowej Agencji Energii, w maju wydobycie ropy w USA zmniejszy się o 45 tys. baryłek ropy dziennie, do 4,98 mln.
– To kropla w oceanie – mówił Carsten Fritsch, analityk Commerzbanku. I zapewnia, że nie rozumie, skąd biorą się prognozy przewidujące, że średnia tegoroczna cena ropy ma wynieść nawet powyżej 80 dol. za baryłkę. Znacznie ostrożniejsi są Rosjanie, którzy uważają, że bezpiecznie jest wyliczać budżet, zakładając, że ropa będzie kosztowała ok. 50 dol. za baryłkę.
Zdaniem MAE łupkowy boom mamy już za sobą. I przewiduje, że spadek wydobycia w USA będzie szybszy i w maju wyniesie już ponad 56 tys. baryłek dziennie. Dla porównania w okresie od listopada 2014 do lutego 2015 zwiększał się on o 100 tys. baryłek, załamanie jest więc widoczne. – No cóż, chyba jednak zbliżamy się do końca łupkowego cudu, pytanie tylko, jak szybko ten koniec nastąpi – uważa Carl Larry, szef działu analiz energetycznych we Frost & Sullivan.
Przez kilka miesięcy będzie widać efekt powrotu irańskiej ropy na światowe rynki. Irańczycy jednak chcieliby ją sprzedać jak najdrożej i otwarcie domagają się interwencji OPEC, podobnie jak rząd Arabii Saudyjskiej. Zależy im zwłaszcza na zmniejszeniu limitów. Irański minister ds. ropy Bijan Zanganeh powiedział 14 kwietnia, że OPEC powinien zmniejszyć limity wydobycia o 1,5 mln baryłek dziennie, do 28,5 mln. – 30 mln to o wiele za dużo – mówił Zanganeh.