Częściowo można to tłumaczyć opóźnionym efektem przełożenia kosztów wytworzenia prądu w elektrowni na ustaloną na rok z góry (na podstawie m.in. kosztów historycznych wytwórców) taryfę sprzedaży. A więc to co było w ubiegłym roku widać dopiero w tegorocznych rachunkach.
Urząd Regulacji Energetyki (URE) podał właśnie, że w ub.r. cena energii wyprodukowanej przez wytwórców w jednostkach centralnie dysponowanych opalanych węglem spadła o 6 proc. w porównaniu do 2013 r., czyli z 188,95 zł/MWh do 178,18 zł/MWh.
Natomiast tegoroczna taryfa minimalnie wzrosła, bo ważne są nie tylko koszty wytworzenia, ale też koszty wsparcia odnawialnych źródeł energii czy też przywróconej w ubiegłym roku pomocy dla jednostek kogeneracyjnych.
URE podniósł taryfę sprzedaży średnio o 0,5 proc. Z kolei taryfy dystrybucyjne wzrosły średnio o 3,4 proc. dla gospodarstw. Dlaczego o tym wspominam w środku roku?
Jesienią bowiem nie tylko kampania wyborcza rozkręci się na dobre, ale także starania wytwórców o ustalenie jak taryf na kolejny rok. Na razie analitycy nie widzą sygnałów do znaczącego wzrostu cen energii w hurcie m.in. ze względu na utrzymujące się spadki cen paliwa węglowego, które jest nadal najtańszym nośnikiem energii w Polsce i z którego spalania wytwarza się u nas ok 90 proc. prądu.