„Przed nami bardzo trudne rozmowy z inwestorami, które zadecydują o naszej przyszłości. Obecnie trzy kopalnie są już rentowne, a dwie kolejne są na skraju rentowności, ale w 2017 r. wszystkie kopalnie muszą zarabiać" – napisał w liście do załogi Kompanii Węglowej prezes spółki Krzysztof Sędzikowski.
To właśnie ten ostatni punkt – wyprowadzenie na prostą wszystkich 11 kopalń – może okazać się najtrudniejszy do zrealizowania. Najsłabszy z zakładów – KWK Sośnica – przed rokiem na sprzedaży każdej tony węgla tracił aż 124 zł. Osiągnięcie przez tę kopalnię zysków już w przyszłym roku będzie ogromnym wyzwaniem. Tymczasem, jak wynika z naszych informacji, inwestorzy stawiają sprawę jasno: kopalnia, która w określonym terminie nie osiągnie rentowności, musi zostać zamknięta. To scenariusz nie na rękę ani związkom zawodowym, które nie zgadzają się na jakiekolwiek cięcia w spółce, ani polskiemu rządowi, który obiecał już górnikom, że zamykać kopalń nie będzie.
– Górnictwo to specyficzna branża. Są kopalnie, które w jednym momencie uznane zostają za trwale nierentowne, a po kilku latach wychodzą na prostą. Może być też odwrotnie – wystarczy jeden pożar, by świetnie prosperująca kopalnia pogrążyła się w stratach. Przy pewnych parametrach każdą kopalnię można uczynić ekonomicznie opłacalną – przekonuje Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności".
Chyląca się ku upadłości Kompania Węglowa ma zapewnioną płynność finansową tylko do końca kwietnia. Dlatego już 1 maja planowane jest przeniesienie jej kopalń do nowej spółki – Polskiej Grupy Górniczej (PGG), która powstała w grupie państwowego Węglokoksu. Akcje w PGG mają objąć według naszych źródeł spółki energetyczne: Polska Grupa Energetyczna, Energa i PGNiG Termika, a także Polskie Inwestycje Rozwojowe. Dodatkowo finansujące spółkę banki i Węglokoks zamienią swoje wierzytelności na akcje PGG. W sumie nowa spółka ma dostać co najmniej 1,5 mld zł nowego kapitału, co ma zapewnić przetrwanie kopalniom i zachować miejsca pracy dla rzeszy górników. Kompania Węglowa zatrudnia obecnie 34 tys. osób.
Inwestorzy stawiają jednak twarde warunki. Oczekują nie tylko zysku we wszystkich kopalniach już w 2017 r., ale też zmniejszenia zadłużenia spółki oraz wdrożenia systemu wynagrodzeń uzależnionego od wyników spółki. To dlatego zarząd Kompanii nie zgadza się na utrzymanie tegorocznych płac na poziomie z 2015 r. Na żadne cięcia nie zgadzają się jednak związkowcy, którzy weszli już z zarządem w spór zbiorowy.